Skocz do zawartości

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościAmerykanin z Konina i koninianka w Paryżu. Tak rodziły się Jazzonalia

Amerykanin z Konina i koninianka w Paryżu. Tak rodziły się Jazzonalia

KONIŃSKIE WSPOMNIENIA

Dodano:
Amerykanin z Konina i koninianka w Paryżu. Tak rodziły się Jazzonalia

Zbieracka pasja Chertoka zaczęła się w 1957 roku, kiedy pracował w magazynie materiałów filmowych Sherman-Grinberg Film Library. Mamy tutaj kolejny zbieg okoliczności, bo w tym samym roku w Koninie przyszedł na świat Andrzej, syn wspomnianej wyżej Ireny i Henryka Mielcarków. Jak można się domyślić, chłopak spędził dzieciństwo przy dźwiękach muzyki, wśród której królował jazz. Czy można się dziwić, że po wielu latach zaowocowało to powołaniem do życia Jazzonaliów, których trzydziesta, jubileuszowa edycja odbędzie się właśnie w Koninie?

Zielony Semafor

Ale zanim nadszedł rok 1994, wydarzyło się w Koninie i w życiu Andrzeja Mielcarka wiele rzeczy, o których warto wspomnieć. Na początku lat sześćdziesiątych do kopalnianej orkiestry dętej dołączył z saksofonem Wojciech Jankowski, który zaproponował wyłonienie mniejszego zespołu z lżejszym, między innymi jazzowym repertuarem. W ogóle kopalnia ze swoją orkiestrą i chórem sprawiła, że w Koninie pojawiło się dużo osób muzykujących i - jak się wyraził przy okazji rozmowy o dziejach konińskiego jazzu dyrektor szkoły muzycznej Krzysztof Pydyński - „dzięki temu miał kto grać”.

Na owoce nie trzeba było długo czekać. Na początku lat siedemdziesiątych w szkole górniczej powstał pierwszy młodzieżowy big-band prowadzony przez ucznia Zdzisława Tulikowskiego. Mniej więcej w tym samym czasie (nawet bohaterowie tych wydarzeń nie potrafią podać dokładnych dat) w świetlicy Związku Zawodowego Kolejarzy zaczęli swingować młodzi muzycy (fot. 2). Dixielandowy „Zielony Semafor” - bo taką oryginalną ale i znaczącą nazwę sobie nadali - występował w składzie (podaję za Andrzejem Majewskim): Krzysztof Żabierek – fortepian, Jan Wielgórecki – klarnet, saksofon, Mieczysław Kałużny – trąbka, Kazimierz Juszczak – perkusja, Janusz Malak – banjo, Leszek Stokowski – gitara oraz Bogusława Petelewicz, Zofia Urbaniak, Teresa Maciejewska – śpiew.

Ze Stodoły do Konina

Andrzej Majewski napisał o Krzysztofie Żabierku, że „był i jest nietuzinkowym muzykiem. W 1976 r. otrzymał wyróżnienie podczas II Międzynarodowego Konkursu Pianistów Jazzowych w Kaliszu, był finalistą Konkursu Improwizacji Jazzowej w Katowicach w roku 1977, dwukrotnie koncertował w Sali Kongresowej w Warszawie podczas festiwali Złota Tarka w latach 70”. W 1972 r. znalazł się w składzie jazzowego trio Miniatury, w którym oprócz niego grali jeszcze Mirosław Jarzemski na gitarze basowej i Zygmunt Grochowski a następnie Józef Sutyła – na perkusji.

„Doborowy skład, i z pewnością to był jazz” - ocenił Andrzej Majewski.

Również w pierwszej połowie lat siedemdziesiątych z inicjatywy puzonisty Ryszarda Borowieckiego, ówczesnego kierownika działu muzycznego w Domu Kultury Zagłębia Konińskiego, uformował się Big-Band „Konin”, w którym kierownictwo muzyczne objął Stanisław Fiałkowski. Pierwszy wniósł do zespołu bezcenne doświadczenie zdobyte w legendarnej warszawskiej orkiestrze Big-Band „Stodoła” z czołówką polskiego jazzu w składzie, a drugi - urodzony pod Kłodawą absolwent Liceum Pedagogicznego w Koninie - był wówczas studentem Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej w Poznaniu. W tym samym czasie Fiałkowski kierował również jazz-rockową grupą Truwerzy, z którą zdobył Grand Prix na festiwalu Rytmy nad Prosną. W 1976 roku, kiedy Fiałkowski przeniósł się do Bydgoszczy, Truwerzy (fot. 3) pod kierownictwem Borowieckiego zdobyli w Kołobrzegu „Złoty Pierścień” dla najlepszego zespołu amatorskiego.

Bez Nazwy

Wszystko to Andrzej Mielcarek, w latach siedemdziesiątych uczeń klasy o profilu elektrycznym w technikum imienia Kopernika w Koninie, obserwował z wypiekami na twarzy.

- Grywał wtedy w amatorskich zespołach muzycznych lub śpiewał, ale przede wszystkim był melomanem i bardzo chciał, żeby życie muzyczne w Koninie kwitło - usłyszałem od Marty Mielcarek, córki Andrzeja (oboje na fot. 4).

Sam poznałem go w Radiu 66, gdzie pracowałem w połowie lat dziewięćdziesiątych, a Andrzej razem z Pawłem Markowskim realizowali cotygodniową audycję pod nazwą - tak przynajmniej zapamiętała to jego córka - „Bez Nazwy”.

Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole