Nie dadzą by ich gnębił wójt... Bitwa o szkołę w Kozarzewie 

- Nie dopuścimy aby szkoła w Kozarzewie zniknęła z mapy oświatowej gminy - grzmieli rodzice podczas spotkania z wójtem i ewentualnym nowym "organem prowadzącym".

Mimo, że zaproszenie na spotkanie skierowane było tylko do rodziców dzieci z Zespołu Szkolno - Przedszkolnego w Kozarzewie (gm. Kazimierz Biskupi), przybyło na nie znacznie więcej osób zainteresowanych przyszłością placówki. Podczas minionej sesji Rady Gminy przyjęto bowiem uchwałę o zamiarze likwidacji placówki z powodu wysokich kosztów utrzymania niewspółmiernych do liczby uczniów. Nie zgadzają się na rodzice uczęszczających tam dzieci (39 w szkole i 32 w przedszkolu), nauczyciele i społeczność Kozarzewa.

Na poniedziałkowym spotkaniu wójt Jan Sikorski dolał jeszcze oliwy do ognia w tym temacie, zapraszając na nie Janusza Berdzińskiego (Konińskie Centrum Edukacyjne), który wyraził gotowość przejęcia szkoły jako nowy organ prowadzący. Tym sposobem gmina pozbyłaby się formalnie szkoły, ale subwencja oświatowa trafiałaby dalej za uczniami do kozarzewskiej placówki.

Inna sprawa z przedszkolem, które w całości jest prowadzone przez gminę. Pojawienie się gościa i wójta wywołało jednak w szkole zaniepokojenie i oburzenie. Przyjęło ono różne formy, łącznie z odśpiewaną Rotą w nieco zmienionej wersji „Nie damy by nas gnębił wójt... ".

Jan Sikorski z trudem przebił się do głosu, ale i tak nie udało mu się przekonać społeczności, że tym posunięciem chce uratować szkołę przed likwidacją, choć w nieco zmienionej formule. Rodzice byli nieustępliwi i podtrzymują swój protest. Uważają, że szkoła powinna zostać w Kozarzewie na takich samych warunkach, a obowiązkiem gminy jest jej utrzymanie, nawet gdy koszty są wyższe.

Spotkanie zakończyło się w nerwowej atmosferze i bez rozwiązania problemu.