Skocz do zawartości

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościPo wojnie Bielaj zabijał polskich żołnierzy strzałem w tył głowy

Po wojnie Bielaj zabijał polskich żołnierzy strzałem w tył głowy

KONIŃSKIE WSPOMNIENIA

Dodano:
Po wojnie Bielaj zabijał polskich żołnierzy strzałem w tył głowy

W miarę postępu śledztwa postać Zygmunta Bielaja stawała się coraz bardziej tajemnicza i coraz więcej pojawiało się pytań, na które podejrzany udzielał sprzecznych odpowiedzi.

Dlaczego nikogo nie zawiadomili? Bali się, bo choć wojna się skończyła, wokół wciąż działy się rzeczy niebezpieczne.

Ofiar było więcej

Krótko po tym wydarzeniu Bielaj przekazał Aleksandrowi E. informację, że bezpieka znalazła zrabowany przez nich na początku lipca samochód i jest na ich tropie. Postanowili uciekać. Nowy samochód zdobył Bielaj, strzelając w tył głowy kierowcy wojskowego pojazdu. To była trzecia ofiara bandyckiej spółki, ale niewykluczone, że było ich więcej. W archiwum komendy powiatowej milicji w Sochaczewie śledczy natknęli się na notatkę, że 2 sierpnia 1945 roku rano znaleziono w lesie koło Sarnowa zwłoki polskiego żołnierza. Został zabity strzałem w tył głowy. Nie było przy nim żadnych dokumentów, toteż nie można było nikogo zawiadomić o jego śmierci.

Okrutną ironią losu jest, że sprawca wszystkich tych mordów całą wojnę spędził na tyłach i w kierunku Niemców nie oddał – jak sam wyznał śledczym – nawet jednego strzału. Potwierdzają to dokumenty z czasu jego służby w Armii Czerwonej, w których znaleziono zapis, że „nie brał żadnego udziału w walkach z najeźdźcą hitlerowskim".

Ucieczka przed bezpieką

Aleksander E., podczas wojny partyzant z nacjonalistycznego ugrupowania Bolesława Piaseckiego, zaoferował, że załatwi fałszywe dokumenty. Pojechali do Pruszkowa, gdzie mieszkały jego znajome z czasów wspólnej walki w Armii Krajowej. Od nich dostali karty repatriacyjne, po które razem pojechali aż pod Wrocław. W drodze zostali ostrzelani przez posterunek wojskowy, na którym się nie zatrzymali, mimo wezwania do poddania się kontroli.

Po sprzedaniu samochodu i pistoletu maszynowego oraz przebraniu się w cywilne ubrania, podróżowali dalej okazyjnymi samochodami. Z Bydgoszczy udali się pociągiem do Szczecina, gdzie każdy rozpoczął nowe życie. O tym, jakie to było życie, napiszę już w kolejnym odcinku Konińskich Wspomnień.

Robert Olejnik

Zdjęcia pochodzą z książki prokuratora Józefa Gurgula „Zabójstwo czy naturalny zgon. Na tle sprawy Iwana Ślezki vel Zygmunta Bielaja”. Wszystkie cytaty zostały zaczerpnięte z książki Wilhelminy Skulskiej „Bez skrupułów”. Zainteresowanym polecam również powieść Jacka Ostrowskiego „Ostatnia wizyta”.

strona 3 z 3
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole