O człowieku, który wygrał dla Konina konkurs pięciu milionów
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA
Po raz pierwszy w swoim życiu byłem dumny z Konina, oglądając w połowie czerwca 1968 r. na jedynym wtedy kanale Telewizji Polskiej finał „Konkursu 5 milionów”, w którym reprezentacja Szkoły Podstawowej nr 6 pokonała dwóch innych pretendentów do tytułu mistrza Polski.
– Dla dzieci to było nie tylko wydarzenie sportowe ale również wyprawa do innego świata – wspominał Stanisław Cieślak. – Większość z czterdziestoosobowej drużyny po raz pierwszy w swoim życiu nocowała w hotelu w wielkim mieście. Nowością był dla nich prysznic czy telefon. Tymi telefonami zajęli się tak skutecznie, że wieczorem przyszedł do mnie ktoś z obsługi hotelu z pretensjami i pytaniem: „Co za dzicz pan tu przyprowadził?”. „To nie dzicz, tylko nasze dzieci” odpowiedziałem. „I nie skończą, dopóki się z tymi telefonami nie zapoznają. Za piętnaście dziesiąta przestaną rozmawiać i będzie spokój” zapewniłem i tak też było.
Zwycięstwo w popularnym telewizyjnym turnieju, a jeszcze raz przypomnę, że w latach sześćdziesiątych był to jedyny program oglądany w Polsce, było wielkim wydarzenie dla mieszkańców Konina, toteż wracających zawodników witali na dworcu kolejowym – mimo późnej pory – „licznie zebrani koledzy, rodzice oraz kierownik szkoły Bernard Andrzejak”, donosiła Gazeta Poznańska.
Zabrakło ich na zdjęciu
Z bohaterami sportowych zmagań spotkali się również przedstawiciele władz miasta w osobach ówczesnego pierwszego sekretarza Komitetu Powiatowego PZPR Kazimierza Lamprychta i przewodniczącego Prezydium Powiatowej Rady Narodowej (odpowiednik dzisiejszego prezydenta) Henryka Botora. W spotkaniu przy pączku i herbacie wziął również udział Czesław Dobrecki, kierownik wydziału oświaty i autor regulaminu turnieju „1001 gra”. Można się domyślać, że sukces młodzieży z Szóstki pomógł mu w awansie, bo jeszcze kilka miesięcy wcześniej był tylko kierownikiem Międzyszkolnego Ośrodka Sportowego.
Z notki w kronice Szkoły Podstawowej nr 6 wynika, że oprócz Stanisława Cieślaka nagrodę za przygotowanie młodych zawodników otrzymała również Krystyna Sklepik, nauczycielka wychowania fizycznego w tejże szkole (która osiem lat później, kiedy zostałem uczniem I Liceum Ogólnokształcącego, uczyła mnie wuefu). Do owej notki załączono wprawdzie zdjęcie (powyżej), ale są na nim tylko urzędnicy, brakuje natomiast osób najważniejszych, czyli młodych sportowców i ich nauczycieli.
Wszystko albo nic
Stanisław Cieślak, który był głównym sprawcą tego sukcesu, miał wtedy 29 lat i był młodym, pełnym zapału nauczycielem. Bo też sport był jego życiową pasją. – Już taki jestem, że albo coś robię na całego, albo wcale – wyjawił dewizę, którą się kierował. Zanim trafił do Szóstki, uczył przez rok w Liścu Wielkim a potem w Szkole Podstawowej nr 5 w Koninie. Jednocześnie podjął studia w Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie. Miał chwilę zawahania, kiedy zaproponowano mu podjęcie pracy na uczelni, ale wygrało zamiłowanie do pracy w ruchu, do czynnego uprawiania sportu.
Kiedy przyszedł w 1965 r. do Szkoły Podstawowej nr 6, zaczął od przekonania kierownika Andrzejaka, że trawa posiana przy postawionym zaledwie dwa lata wcześniej nowym gmachu szkolnym i tak się nie utrzyma, więc jakiekolwiek zakazy, ograniczające aktywność dzieci i młodzieży na boisku, nie mają sensu.