Jak Roman Karbowy kierownikiem od obsługi inwestorów został
KONIN JEST NASZ
Kwietniowe rozstrzygnięcie konkursu na kierownika Wydziału Obsługi Inwestora w Urzędzie Miejskim w Koninie to klasyczny przykład polityki kadrowej Józefa Nowickiego.
O owym układzie dowiedziałem się już dość dawno, ale długo wahałem się, czy napisać artykuł na ten temat. Żeby był wiarygodny, musiałem podać nazwisko obu panów Karbowych, a jednocześnie bardzo tego nie chciałem. Przecież nie mam powodów, by ich – chcę tego czy nie – jednak w ten sposób piętnować.
Krystian Karbowy to ceniony anestezjolog, przed laty zastępca dyrektora konińskiego szpitala do spraw lecznictwa oraz wieloletni prezes regionalnego zarządu Polskiego Czerwonego Krzyża w Koninie. O jego synu Romanie wiem tylko tyle, że potrafił podobno postawić się szarej eminencji naszego magistratu podczas jednego z licznych starć, do jakich dochodziło podczas sprzątania po aferze łapówkowej w wydziale promocji. To już świadczy o tym, że ma kręgosłup.
Powiecie państwo, że obaj wykorzystali pozycję społeczną i zawodową zajmowaną przez ojca do załatwiania pracy dla syna? Zgoda! Ale kto tego nie zrobi, jeśli w Koninie olbrzymią częścią miejsc pracy dysponuje prezydent, który rozdaje je po uważaniu. Kto chce pracować, często nie ma po prostu innego wyjścia.
Bo w ten właśnie sposób grupa trzymająca władzę w Koninie od dwudziestu trzech lat zapewnia sobie trwanie przy miejskim korytku. A ponieważ z każdym urzędniczym etatem ich szanse na wyborcze zwycięstwo rosną, rośnie również liczba biurek w gmachach przy placu Wolności, ulicy Wojska Polskiego, Przemysłowej i wielu innych, które coraz trudniej zliczyć.
Robert Olejnik
koninjestnasz@portal.lm.pl
Czytaj również: „Pomnik prezydenta Nowickiego na bulwarze nadwarciańskim”
Dziękujemy za Twoją obecność. Obserwuj nas w Wiadomościach Google, aby być na bieżąco.