Straż miejska znów unieruchomiła samochody na rynku w Koninie
KONIN JEST NASZ
I gdyby to zdarzyło się raz, albo raz na jakiś czas, można by powiedzieć, że komuś zdarzyło się niedopatrzenie, ktoś zapominał, może to pech albo przypadek? Ale nie – zarówno mieszkańcy jak i inni parkujący są stawiani w takiej sytuacji regularnie. Można wręcz pokusić się o stwierdzenie, że jest to swoista konińska specjalność: areszt pojazdu z powodu znalezienia się w nieodpowiednim miejscu i czasie! Może nawet Centrum Informacji Miejskiej zacznie propagować pobyt na konińskim rynku jako atrakcję dla miłośników turystyki z dreszczykiem, osób łaknących emocji wśród nudnawych zabytków?
Można by się z całej tej sytuacji śmiać, gdyby to nie był kolejny przykład tego, jak bardzo podwładni prezydenta Konina nie liczą się z mieszkańcami. A dlaczego owi podwładni się z nami nie liczą? Bo mogą, bo prezydent miasta im na to pozwala, bo nikogo za ten bałagan nie spotkają żadne konsekwencje, bo bliższa prezydentowi rodzina, znajomi i znajomi znajomych oraz rodziny tych znajomych pozatrudniani na etatach, niż mieszkańcy. Którzy, zniechęceni tym, że nic się pod tym względem w Koninie nie zmienia od ponad dwóch dekad, co najwyżej na wybory nie pójdą. „Bo przecież to niczego nie zmieni”.
Za to pójdą na wybory krewni i znajomi oraz znajomi znajomych wraz z rodzinami, którzy zawdzięczają tej ekipie pracę i – w dużej części znów zagłosują na prezydenta. Żeby dalej było tak jak jest od 23 lat.
Robert Olejnik
koninjestnasz@portal.lm.pl
Czytaj również: „Jak wygrać w Koninie konkurs na prezesa”