Dziesiątki tysięcy złotych na nagrody za... wypełnianie obowiązków
KONIN JEST NASZ
Otóż Sławomir Lorek otrzymał 3,5 tys. zł za „nadzór nad organizacją imprez związanych z Dniami Konina” i drugą tej samej wysokości nagrodę za „zadania dodatkowe związane z likwidacją jednostki organizacyjnej miasta” oraz 4,5 tys. zł za „nadzór nad zmianami w systemie oświaty”! Czyli za to, do czego się zobowiązał, obejmując stanowisko zastępcy prezydenta Konina do spraw społecznych.
Jeszcze jaskrawiej jest to widoczne w przypadku Ireny Baranowskiej. No bo po co zatrudnia się skarbnika miasta? Każdy odpowie, że do przygotowania projektu budżetu i nadzorowania jego realizacji. Za co miesiąc w miesiąc dostaje po kilkanaście tysięcy złotych. Okazuje się, że wcale tak nie jest. Bo za pracę nad projektem budżetu Konina pani skarbnik otrzymała nagrodę w wysokości 4,5 tys. zł i drugie tyle za nadzór nad jego wykonaniem. A w całym 2017 r. za pracę nad budżetem Irena Baranowska otrzymała w sumie 18,3 tys. zł!
Powyższe prowadzi do wniosku, że ludzie kierujący naszym miastem, otrzymują miesięczne wynagrodzenie za to głównie, że codziennie pojawiają się w urzędzie. A jak już zdarzy im się zrobić coś pożytecznego, to koniecznie trzeba ich za ten dodatkowy wysiłek nagrodzić.
Wskazują na to zresztą również uzasadnienia przyznania nagród innym pracownikom: 3,5 tys. zł za „nadzór nad realizacją podatku od nieruchomości” dla kierowniczki wydziału podatków i opłat, a piątka jej podwładnych otrzymała nagrody za... „dostarczenie decyzji podatkowych”. Ale to nie wszystko, bo zarówno pracownicy tego wydziału, jak i kilku innych otrzymują nagrody za „kompetencję i fachowość przy wydawaniu decyzji”, albo „sumienne wypełnianie obowiązków służbowych”!
Czyżby kompetencja, fachowość i sumienność były w konińskim Urzędzie Miejskim zjawiskiem tak rzadkim, że trzeba je – niczym ginące gatunki zwierząt - specjalnie nagradzać?! Rozmowy z kilkorgiem pracowników magistratu uzmysłowiły mi, że nic nie jest tak proste, jak się wydaje. - Nie ma regulaminu przyznawania nagród, więc nie wiadomo, jakie są zasady ich przyznawania – usłyszałem.
Oprócz osób, które wyróżniają się swoją pracą, nagrody trafiają głównie do ludzi bliskich prezydentowi, albo takich na których mu zależy. Ale bywa i tak, że dostają je osoby zbyt głośno krytykujące jakieś posunięcia magistratu lub kogoś z kierownictwa. Nagroda ma im zamknąć usta.
A uzasadnień szuka się już po ustaleniu listy nagrodzonych, więc czasami okazuje się, że ktoś dostaje nagrodę za coś, czego nigdy podczas pracy w konińskim urzędzie nie robił. Ale też nikt przeciwko temu nie protestuje, bo przecież nie racje są tu najważniejsze, tylko pieniądze. Żal tylko, że to są nasze pieniądze.
Robert Olejnik
koninjestnasz@portal.lm.pl