Skocz do zawartości

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościUrzędnicy pozwolili zburzyć, bo „zapomnieli”, że to był zabytek

Urzędnicy pozwolili zburzyć, bo „zapomnieli”, że to był zabytek

KONIN JEST NASZ

Dodano:
Urzędnicy pozwolili zburzyć, bo „zapomnieli”, że to był zabytek

Świadek wyjaśniła, że zmieniła zdanie po zapoznaniu się z upoważnieniem kierownika delegatury WUOZ i dokładnemu przyjrzeniu się dokumentacji nieruchomości.

- Wcześniej nie znałam tego zabytku i opierałam się tylko na dokumentacji – wyjawiła. - Czy w śledztwie ktoś panią zmuszał do mówienia tego, co pani zeznała do protokołu? – zapytała, wyraźnie zaintrygowana tak radykalną zmianą stanowiska świadka, prokurator Joanna Dopierała. - Nie – odparła Natalia Lipowczyk.

W zeznaniach Jolanty Stefaniak, która w delegaturze WUOZ zajmuje się zabytkami Konina i na zlecenie Janusza T. przygotowała decyzję o rozbiórce, najciekawszy był wątek zaginięcia tak zwanej białej karty. Biała karta to inaczej dokumentacja ewidencyjna zabytków architektury i budownictwa, która zawiera informacje na ich temat. Budynek po domu talmudycznym miał taką kartę założoną. Jednak kiedy Jolanta Stefaniak przygotowywała dla swojego szkolnego kolegi (w liceum chodzili z Włodzimierzem Maciaszkiem do jednej klasy) decyzję, pozwalającą mu rozebrać budynek domu talmudycznego, owej dokumentacji nie było.

- Dlaczego nie zwróciła się pani do Instytutu Dziedzictwa Narodowego w Warszawie, żeby nadesłała jej kopię? - zapytał sędzia Przemysław Kowalski.

- Żeby się o to zwrócić, musiałabym pamiętać, że ten budynek taką kartę miał.

- To nie pamiętała pani, że tak znaczący dla Konina obiekt miał białą kartę?

- Nie.

- A przecież wcześniej załączała pani tę dokumentację do planu zagospodarowania przestrzennego dla tych działek – dociekał sędzia.

- To było ze trzy lata wcześniej, więc nie pamiętałam...

Jednocześnie Jolanta Stefaniak zapewniła sąd, że była przeciwna rozbiórce domu talmudycznego i dzieliła się tą swoją wątpliwością z szefem.

- Czy to była trudna decyzja? – zapytał sędzia.

- Tak.

- To jak to się stało, że podjęliście ją państwo w tak ekspresowym tempie, bo wniosek pana Maciaszka został złożony trzynastego kwietnia, a osiemnastego decyzja była już gotowa? Dlaczego nie powołaliście państwo biegłego, który by ocenił stan zabytku?

Jolanta Stefaniak wyjaśniła, że aby powołać biegłego, trzeba by zwrócić się do Poznania o pieniądze na ten cel i właściwie nie wie, dlaczego tego nie zrobili. A biała karta budynku po domu talmudycznym „znalazła się” po czasie za jakąś szafą czy regałem.

Z tego, co można było usłyszeć podczas wczorajszej rozprawy, płynie jeden, dość nieprzyjemny dla koninian, wniosek. Determinacja w obronie byłego szefa, nawet za cenę oskarżenia o składanie fałszywych zeznań, jest wśród pracowników konińskiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków wielka. Z czego wynika, że dobro kolegi  z pracy jest dla nich większą wartością, niż nasze zabytki. W tej sytuacji raczej nie możemy liczyć na ochronę przez rozbiórką niszczejącej od lat synagogi. Patent na jej przeprowadzenia państwo Maciaszkowie mają już przecież przećwiczony...

Chyba że władzę w Koninie zmienimy na taką, która o nasze dziedzictwo historyczne będzie chciała się troszczyć.

Robert Olejnik

koninjestnasz@portal.lm.pl

strona 2 z 2
strona 2/2
Urzędnicy pozwolili zburzyć, bo „zapomnieli”, że to był zabytek
1536778974-t846x7-dt-rozprawa2.jpg
1536778984-gxaktx-talmud1.jpg
1536778994-gn6zhx-talmud4.jpg
1536778995-z9flq1-talmud2.jpg
1536778995-9s6we3-talmud3.jpg
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole