Jak francuski Szwajcar pierwszą w Koninie fabrykę zbudował
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA
Znacznie większe były natomiast różnego rodzaju maneże i młockarnie, a wśród tych ostatnich wyróżniała się rozmiarami młockarnia parowa. „Oprócz młynów o kamieniach francuzkich i szląskich, dostarczam również i młyny systemu walcowego” – zachęcał potencjalnych klientów Edward Reymond. A wszystko to pisane językiem dość mocno dla dzisiejszego odbiorcy egzotycznym: „W tym celu maszyna zostaje zaopatrzoną w kręgi czyli stopniowe szajby, a wtedy różnica szybkości obrotów umożebnia śrutowanie na jednych i tych samych walcach.” Na stronie 28 znajdujemy „cylinder centryfugalny do odsiewania mąki”, dalej „sortownik do kartofli”. Jest też torfiarka i prasa do torfu oraz prasa konna do cegły.
Gorzelnia pod klucz
Edward Reymond wyrabiał też pompy wodne podwórzowe i łańcuchowe, pompy skrzydłowe, centryfugalne oraz do studni. Oprócz sikawek przeznaczonych do gaszenia pożarów, produkował też „sikawki ogrodowe ręczne” bardzo „użyteczne i wygodne do oblewania ogrodów, ulic itd.”.
Osobny dział stanowiły „Maszyny i przyrządy do zakładów przemysłowych” czyli gorzelni. Jeśli ktoś chciał w tamtym czasie uruchomić gorzelnię od zera, mógł spokojnie powierzyć Edwardowi Reymondowi kompletne jej wyposażenie. Koniński przedsiębiorca produkował bowiem wszystko, co do wyrobu spirytusu było niezbędne, począwszy od „płuczki do kartofli i buraków”, poprzez parniki i kadzie, po „pompy kulowe do słodkiej i kwaśnej roboty” i „pompy do zasilania apparatu”.
Firma przyjmowała też zamówienia na różnego rodzaju kotły parowe wraz z montażem. „Do wysyłki kotłów daję na żądanie swój wóz transportowy, umyślnie w tym celu zbudowany. Plany obmurowania kotłów fabryka dodaje, a za odrębnem wynagrodzeniem podejmuje się dozoru nad zamurowaniem.” Z katalogu wynika, że Edward Reymond dbał o zaspokojenie potrzeb klienta: „System kotła zależy od warunków miejscowych (...) Staraniem mojem jest zastosować się do tych okoliczności i warunków i obsłużyć klijentów odpowiednim systemem kotła.” Na końcu katalogu umieszczono jeszcze maszyny parowe i lokomobile oraz „parowniki do paszy dla bydła”, a na ostatniej stronie „magiel mechaniczny angielski”.
Jak z powyższego opisu wynika, asortyment fabryki Edwarda Reymonda był imponujący. O tym, kto kupował od niego te wszystkie maszyny i jak zbudował swój piękny dom, który wciąż jeszcze podziwiamy nad brzegiem Warty, napiszę w drugiej części opowieści o konińskich Reymondach, która ukaże się w niedzielę.
Robert Olejnik
Dziękuję Damianowi Kruczkowskiemu za podzielenie się wiedzą na temat rodziny Reymondów, a Annie Włodarczyk-Labie za udostępnienie opisanego wyżej katalogu.