Do sypialni proboszcza Liszkowskiego weszli w lwich maskach
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA
Obok zwierza kroczył „bardzo zbiedzony” i spocony ów piechur, spotkany siedem lat wcześniej na drodze do Lichenia. Przy nim proboszcz zobaczył dwóch, w biel odzianych, nadzwyczaj urodziwych młodzieńców, za którymi „weszła wielka liczba ludzi”. Pochód zamykał jeszcze jeden osobnik w lwiej masce, również ziejący ogniem, który przedarł się przez tłum do przodu i stanąwszy w odległości trzech kroków przed łóżkiem sparaliżowanego strachem plebana, zatrzymał makabryczny pochód.
Żałosne stękania i ryki
- Siadaj! – ryknął w stronę wędrowca spod Lichenia, pokazując na osiodłanego zwierza. A kiedy ten się ociągał, bo z siodła wystawały długie na ćwierć łokcia (około piętnaście centymetrów) żółte kolce, obaj zamaskowani oprawcy chwycili go i przemocą rzucili na siedzisko.
- Już z tego smoka nie zsiądziesz aż na wieki! – oznajmił jeden z katów.
- O Boże! A pókiż na tym smoku męczyć się będę! – miał zakrzyknąć nieszczęśnik. - O Jezu! Póki na tym smoku siedzieć będę! O Maryja! Zmiłujcie się! Ratujcie! Zmiłujcie się nade mną!
Tymczasem zwierz straszliwy zionął fontannami „skier ognistych” tak na siedzącego na nim nieszczęśnika, jak i na kilkudziesięcioro jego towarzyszy niedoli, co wywoływało u nich żałosne stękania i ryki. Trwało to – jak wyjawił na przesłuchaniu proboszcz z Gosławic – do wpół do pierwszej, kiedy to jeden z oprawców polecił smokowi opuścić pomieszczenie. Nie był to jednak wcale koniec makabrycznego spektaklu, bowiem cała ta gromada przeniosła się na piętro, skąd jeszcze przez trzy godziny uszu przerażonego plebana dochodziło „straszliwe stękanie, jęczenie, wrzeszczenie, ryczenie, wołanie, pukanie, trzęsienie budynku”.
Duch Konstantego Lubrańskiego
Podobne spotkania z zaświatami przydarzyły się księdzu proboszczowi tego roku jeszcze trzy razy, a ostatnie 28 listopada. Stwór w lwiej masce, ciągnący za sobą na łańcuchu smoka, z siodłem nabitym kolcami, na których wciąż cierpiał męki straszliwe ów wędrowiec spod Lichenia, wkroczył do księżej sypialni o „wpół jedenastej godzinie w nocy”. Razem z nimi wtoczyła się do izby cała liczna gromada potępieńców, „którzy, stanąwszy twarzą ku mnie do łóżka, przez niemały czas patrząc na mnie, jako by chcieli mówić: pytaj mnie!”. Ośmielony w ten sposób pleban, zebrał się na odwagę i zapytał przybyszy z zaświatów, kim są i czego chcą od niego.
Pytanie nadzwyczaj ucieszyło siedzącego na smoku, który „żałosnym głosem” wyjawił, że jest duchem Konstantego Lubrańskiego, niegdyś pana wielu włości i dóbr.