Skocz do zawartości

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościOdkrywka z Kobuszewskim, Kapuścińskim i najlepszym węglem

Odkrywka z Kobuszewskim, Kapuścińskim i najlepszym węglem

KONIŃSKIE WSPOMNIENIA

Dodano:
Odkrywka z Kobuszewskim, Kapuścińskim i najlepszym węglem

O ile na zwałowisko wschodnie wywożono nadkład wagonami, to na zwałowisku zachodnim, które dzisiaj widać po prawej stronie drogi z Konina do Kazimierza Biskupiego, między Posadą a Wolą Łaszczową, pracowała już zwałowarka As-1120, pierwsza tego typu maszyna w dziejach konińskiej kopalni, która znacznie uprościła i przyspieszyła odstawianie nadkładu. W początkowej fazie budowy odkrywki Gosławice pracowały na niej jeszcze koparki łyżkowe marki Skoda (fot. 2), ale później, po pojawieniu się wydajniejszych maszyn, używane były już tylko do prac pomocniczych.

Koparka zbyt... delikatna

W kwietniu 1954 roku rozpoczęto montaż, wyprodukowanej w Gliwicach, wieloczerpakowej maszyny górniczej GZUT (od nazwy Gliwickich Zakładów Urządzeń Technicznych), ale choć niemiecką koparkę Ds-1120 zaczęto montować trzy miesiące później, to ona pierwsza, w październiku tego samego roku, była gotowa do zdejmowania nadkładu znad gosławickiego węgla. Natomiast polska koparka, po licznych perturbacjach, rozpoczęła pracę 23 kwietnia 1958 roku, a więc dopiero po czterech latach próbnych rozruchów. W tym samym roku na odkrywkę wjechały kolejne dwie niemieckie koparki węglowe: kołowa SchR-315 i łańcuchowa Rs-400, a rok wcześniej (w październiku 1957 r.) - zwałowarka As-1120.  

Tymczasem polski prototyp GZUT (fot. 3) nie dawał sobie rady z nadkładem: koparka wciąż się psuła i dłużej była naprawiana niż pracowała, hamując postęp prac. Wreszcie w 1961 roku została rozebrana i oddana producentowi. Psuła się też, trzeba przyznać, niemiecka Ds-1120, ale po wzmocnieniu jej konstrukcji w lipcu 1956 r. przez niemieckich specjalistów, maszyna pracowała już bez zarzutu, jeśli nie liczyć pożaru, jaki wybuchł na niej w styczniu 1960 roku, no i słynnej katastrofy z 14 września 1960 roku, kiedy osunęła się pod nią ziemia i ważący ponad 1100 ton kolos przechylił się o 30 stopni (fot. 4). Poproszeni o pomoc Niemcy optowali za rozebraniem pochylonej maszyny i ponownym jej złożeniem, natomiast Polacy uważali, że można wyprostować koparkę poprzez wyprofilowanie podłoża, naprawienie torów i wyprowadzenie jej z miejsca katastrofy. Zaplanowaną operację przeprowadzono z sukcesem w ciągu kilkunastu dni i 1 października Ds-1120 wróciła do pionu.

Sen za miliony

Budowę Gosławic opóźniały nie tylko psujące się koparki. Dyrekcja kopalni nieustannie borykała się z brakiem wykwalifikowanych kadr. Ryszard Kapuściński tak opisywał ten problem: „Gdyby maszyniści nie spali w elektrowozach, nie byłoby zderzeń. Taki sen kosztuje trzy miliony.” – napisał. „Obsługa maszyny wymaga od człowieka jakiegoś poziomu. Tymczasem na 1528 pracowników fizycznych szkołę podstawową ukończyło tylko 348, a więc jakieś 21 procent... Z pozostałej reszty połowa to, na dobrą sprawę, wtórni analfabeci.” – wyjawia jeden z najważniejszych problemów górniczego zakładu i ciągnie dalej: „Stąd częste awarie maszyn, psucie urządzeń, zderzenia na torach kolejowych.”

1554584773-1in67h-goslawice1.jpg
1554584774-kak6an-goslawice2.jpg
1554584774-1gl0zk-goslawice3.jpg
1554584774-0g7fc6-goslawice5.jpg
1554584774-irt93e-goslawice6.jpg
1554584775-hszloi-goslawice7.jpg
1554584775-cggh0k-goslawice8.jpg
1554584775-k_u6mo-goslawice4.jpg
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole