Skocz do zawartości

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościKiedy Dom Chleba bywał bez chleba, a ludzie w kolejce rozmawiali

Kiedy Dom Chleba bywał bez chleba, a ludzie w kolejce rozmawiali

KONIŃSKIE WSPOMNIENIA

Dodano:
Kiedy Dom Chleba bywał bez chleba, a ludzie w kolejce rozmawiali

W różnych latach istnienia ludowego państwa różnych rzeczy brakowało, ale brak chleba to był wyjątkowy skandal, tym bardziej przed wolną sobotą, kiedy stanowił podstawę zakąsek pod wódkę, której wtedy jeszcze nie brakowało.

Kolejka bez smartfona

Pamiętam doskonale tę nerwową atmosferę przed Domem Chleba, który w latach siedemdziesiątych mieścił się przy ulicy Dworcowej, obok Delikatesów. Stało nas pod tym sklepem kilkadziesięcioro nieszczęśnic i nieszczęśników, którzy nie zdążyli się zaopatrzyć w pieczywo rano czy wczesnym popołudniem, czekaliśmy więc niecierpliwie na wiadomość, czy dowieźli już chleb z piekarni. I choć była to sytuacja wysoce niekomfortowa, to atmosfera owego oczekiwania początkowo wcale nie była taka nerwowa, jak można by się spodziewać. W końcu kolejki w owym czasie nie były niczym nadzwyczajnym, a większość cieszyła się z perspektywy wolnej soboty, która obfitowała w niecodzienne rozrywki.

Gdyby taka sytuacja zdarzyła się dzisiaj, większość oczekujących włączyłaby swoje smartfony, wykorzystując ten czas na przejrzenie poczty, wymianę esemesów ze znajomymi, obejrzenie filmu, jakiegoś skeczu kabaretowego lub posłuchanie muzyki. Ale w latach siedemdziesiątych nie tylko nie mieliśmy telefonów komórkowych, ale większość z nas nie miała nawet telefonu stacjonarnego w domu, a filmy i kabarety oglądaliśmy w dwóch programach państwowej telewizji.

Robin Hood i Wakacje z duchami

Ponieważ o nagrywarkach nie tylko cyfrowych ale i zwykłych magnetowidach mogliśmy co najwyżej poczytać w powieściach z gatunku fantastyki naukowej, do oglądania najbardziej atrakcyjnych pozycji programu telewizyjnego zasiadała cała Polska. Jeśli ktoś nie wiedział, co akurat leci w telewizji, po pustych ulicach mógł się zorientować, że właśnie puścili jakiś western lub film sensacyjny.

A przypomnę, że na co dzień program trwał zaledwie kilka godzin i składał się w dużej części z programów oświatowych, politycznych lub informacyjnych. Ciekawych pozycji było tak mało, że do dzisiaj potrafię podać dni i godziny nadawania programów dla dzieci i młodzieży: w poniedziałek Zwierzyniec z kreskówkami Hanny Barbery, w czwartek „Ekran z bratkiem” z serialami dla młodej widowni jak: „Wakacje z duchami”, „Podróż za jeden uśmiech”, „Przygody psa Cywila”, Stawiam na Tolka Banana” czy „Ivanhoe”, „Sir Lancelot” i „Robin Hood”, a w niedzielę „Teleranek”.

Po Abbie leciał kabarecik

Tymczasem wraz z wolnymi sobotami w naszych telewizorach pojawiło się w ten dzień Studio 2 z Bożeną Walter (na załączonej fot. w środku - źródło: tvp.pl), Edwardem Mikołajczykiem i Tomaszem Hopferem, a później również Tadeuszem Sznukiem w roli prowadzących. Wymyślony przez Mariusza Waltera, późniejszego współtwórcę TVN, blok programowy, trwający od południa do późnych godzin nocnych, był prowadzony na żywo, co dzisiaj niczym nadzwyczajnym nie jest, ale wtedy to była absolutna nowość.

To wtedy oglądaliśmy kabaret Olgi Lipińskiej („Właśnie leci kabarecik”), spotkania z Aleksandrem Bardinim, zachodnie seriale jak „Święty i „Muppet Show”, czy słynny koncert szwedzkiej supergrupy ABBA w listopadzie 1976. Ponieważ Studio 2 oglądali niemal wszyscy, w kolejce po chleb większość dyskutowała o tym, co w najbliższą sobotę obejrzą w telewizji oraz wspominała hity sprzed... miesiąca.

Dom z tartą bułką

Wróćmy do Domu Chleba, który jak na tamte czasy był pomysłem kuriozalnym, bo sprzedawano w nim jeden tylko produkt, jaki można było nabyć w każdym sklepie spożywczym. Dzisiaj byle market oferuje kilka do kilkunastu gatunków pieczywa, a sklep specjalizujący się w sprzedaży tego asortymentu – nawet kilkadziesiąt, tymczasem piekarnia Powszechnej Spółdzielni Spożywców „Społem” w Koninie produkowała wtedy przeważnie jeden, w porywach do trzech gatunków chleba i tyleż rodzajów bułek, wliczając w to bułkę tartą.

W tej sytuacji otwarcie Domu Chleba było ryzykowną fanaberią, swoistym kwiatkiem do kożucha zgrzebnej socjalistycznej gospodarki niedoborów, z którego zresztą dość szybko zrezygnowano. Na tyle szybko, że już nie pamiętam dokładnie czasu funkcjonowania tego sklepu. Jeśli ktoś ma jakieś wspomnienia związane z Domem Chleba, poproszę go o podzielenia się nimi z czytelnikami „Konińskich Wspomnień”.

strona 2 z 2
strona 2/2
Kiedy Dom Chleba bywał bez chleba, a ludzie w kolejce rozmawiali
Kiedy Dom Chleba bywał bez chleba, a ludzie w kolejce rozmawiali
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole