Winnych zbrodni wojennej na mieszkańcach Konina nie ustalono
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA
Dla zapewnienia spokoju na świeżo zajętym terenie, Niemcy trzymali w ratuszu zakładników, których wymieniano co dwadzieścia cztery godziny. Były to osoby znane większości mieszkańców Konina.
Działał w POW i straży ogniowej
Aleksander Kurowski był nie tylko restauratorem, ale i aktywnym społecznikiem: wieloletnim działaczem Polskiej Organizacji Wojskowej, straży ogniowej i Towarzystwa Wioślarskiego, a także radnym miasta Konina. Zanim otworzył restaurację przy ulicy 3 Maja, przez dłuższy czas prowadził w parkowej altanie bufet, gdzie latem można się było napić piwa, oranżady czy herbaty, kupić papierosy, kanapki i słodycze.
O drugim z rozstrzelanych razem z Aleksandrem Kurowskim mieszkańcu Konina wiemy niewiele. 70-letni Mordechaj Słodki był żydowskim kupcem i miał sklep przy ulicy Kramowej. Był chasydem, a więc żydem ortodoksyjnym i - podobnie jak Kurowski - postacią znaną żydowskiej społeczności.
Przypadek ze wskazaniem
Obaj byli więc przypadkowymi ofiarami niemieckiego terroru, gdyby bowiem egzekucję wyznaczono któregokolwiek innego dnia, kto inny stanąłby pod murem domu Zemełki. Inaczej by to też wyglądało, gdyby Kurowscy nie wrócili do Konina. Na początku września, ulegając powszechnym nastrojom, rzucili się do ucieczki przed nadciągającymi wojskami nieprzyjaciela. Po przebyciu mniej więcej trzydziestu kilometrów, naoglądawszy się okropności wojny, co rusz chowając się przed lotniczym ostrzałem, doszli do wniosku, że dalsza wędrówka nie ma sensu. Do domu dotarli trzynastego września.
Nazajutrz rano Aleksander Kurowski otworzył restaurację, a kilka godzin później niemieckie wojska wkroczyły do Konina. Po tygodniu przypadła mu w udziale rola zakładnika. Jego pech polegał na tym, że akurat na ten czas wyznaczono termin egzekucji.
Dziękujemy za Twoją obecność. Obserwuj nas w Wiadomościach Google, aby być na bieżąco.