Skocz do zawartości

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościJak konspiratorzy z Konina esbeków na manowce wyprowadzili

Jak konspiratorzy z Konina esbeków na manowce wyprowadzili

KONIŃSKIE WSPOMNIENIA

Dodano:
Jak konspiratorzy z Konina esbeków na manowce wyprowadzili

Wbrew obawom całej rodziny, rozmowa była spokojna, a na koniec wypuszczono Tomka do domu, przykazując, żeby stawił się ponownie zaraz po Wszystkich Świętych. Tym razem już nie było tak przyjemnie, ale w twarz dostał tylko raz, potraktowano go więc o niebo lepiej niż kolegów. Twardo zaprzeczał, by miał cokolwiek wiedzieć o druku „Azylu Wojennego”, a z Mariuszem Wiatrowskim łączyła go tylko szkolna przeszłość i wspólne mieszkanie.

Oskarżenie upadło

Kiedy Tomasz Szyszko znalazł się na wolności, w pierwszej kolejności zajął się przewiezieniem powielacza w nowe, bezpieczne miejsce, którym był tym razem dom Jana Ankudowicza na Glince. Tymczasem jego dwaj koledzy zyskali w Poznaniu nieco oddechu. Nie tylko zaprzestano bicia, ale też przeprowadzono solidne badania lekarskie, w wyniku których odnotowano w dokumentacji „podbiegnięcia krwawe w okolicy lędźwiowo-krzyżowej po obu stronach”.

Przed Waldkiem otworzyła się też możliwość wyjścia na wolność, bowiem prokurator, radca prawny zmobilizowany do wojska dekretem o wprowadzeniu stanu wojennego, zasugerował mu symulowanie psychozy. W rezultacie na Wielkanoc wrócił do domu. Mariusz z kolei jeszcze w styczniu 1983 roku odwołał swoje przyznanie się do winy, które było jedynym dowodem na jego pośrednictwo między komitetem redakcyjnym „Azylu Wojennego” a mityczną drukarnią w Poznaniu. W rezultacie oskarżenie upadło.

Powrót do życia

Przez kilka miesięcy powielacz leżał bezczynnie na Glince, po czym trafił do gabinetu zaprzyjaźnionego stomatologa na Zatorzu. Po wyczerpaniu się cierpliwości życzliwego lekarza, urządzenie zostało wywiezione z Konina i ostatecznie trafiło do Poznania, gdzie znów służyło do produkcji nielegalnych wydawnictw.

Bohaterowie naszej opowieści wrócili do normalnego życia, choć Waldemar Sroczyński i Mariusz Wiatrowski zapewne do końca swoich dni nie zapomną godzin spędzonych w budynku przy ulicy Przemysłowej. O całej tej historii opowiada po wielu latach książeczka, która stała się podstawą tego i dwóch wcześniejszych artykułów. Natomiast Julian K., Zbigniew G. i Leon W. zostali skazani na kary bezwzględnego pozbawienia wolności od roku do kilkunastu miesięcy.

Robert Olejnik

Osoby zainteresowane szczegółami zakończenia tej historii, których sporo w swojej opowieści pominąłem, mogą kupić książkę Małgorzaty Klunder „Grupa 1 sierpnia czyli ekspropriacja” w księgarni MAWI w Koninie przy ul. 3 Maja 2.

strona 3 z 3
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole