Drukował Głos Koniński, chciał mszy po polsku i bulwaru nad Wartą
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA
Również na początku lat dwudziestych ubiegłego wieku osiedlił się w naszym mieście przybyły z Kalisza Władysław Piestrzyński, budowniczy żelaznego mostu na zalewie Warty i willi przy a Alejach 1 Maja, w której przez kilka dziesięcioleci mieścił się Urząd Stanu Cywilnego.
O pracy Ernesta Pawła tak pisał około 1891 roku wędrowny aktor Karol Hoffman: „Drukarnia pana Michla bardzo porządna, posiadająca doskonałe czcionki, odbijająca szybko i bez zmyłek, słowem unikat wśród małomiasteczkowych drukarń. Tegoż pana Michla księgarnia pełna nowości, zaopatrzona obficie w dobór książek do czytania, z obsługą szybką i grzeczną. Zamówienia w ciągu kilku dni odbierają się z Warszawy, nie tak jak gdzie indziej, gdzie tygodniami każą czekać”.
Nie zdążyli na pogrzeb
Skoro Ernest Michel był człowiekiem tak szanowanym i cenionym, dlaczego na jego pogrzebie zabrakło księdza z macierzystej parafii? Skąd zamieszanie, w rezultacie którego zięć i syn zmarłego aż do Kalisza udali się po innego duchownego, z którym z powodu awarii samochodu na uroczystość nie zdążyli, a w ostatniej drodze z konieczności towarzyszył zmarłemu pastor z Żychlina?
Sprawa jest zadziwiająca tym bardziej, że za życia był Ernest Paweł Michel „gorliwym członkiem kolegium kościelnego oraz honorowym skarbnikiem zboru” ewangelicko-augsburskiego w Koninie. Razem z Danielem Starkiem oddał swojej wspólnocie religijnej działkę, na której postawiono dom parafialny (fot. 4). W ten sposób przy ulicy Wodnej 37 znalazła swoją siedzibę szkoła ewangelicka a także mieszkania dla nauczyciela, kantora, kościelnego i grabarza. Wkrótce na tej samej działce wybudowano również przytułek dla ubogich ewangelików z Konina, który 8 lipca 1905 r. został poświęcony. - Tam również swoje pomieszczenie miała biblioteka parafialna, odbywały się próby orkiestry parafialnej, chóru kościelnego, przedstawienia teatralne – wspomina ks. Andrzej Mendrok, proboszcz konińskich ewangelików w latach 1976-2011.
Bo chciał mszy po polsku
Cóż się więc takiego stało, że tak zasłużonemu dla wspólnoty człowiekowi nie oddano należytej czci? Ksiądz Andrzej Mendrok tłumaczy to tak: „Brakło go (szacunku dla Ernesta Michla – dop. red.) u tej części ewangelików niemieckich, których możemy nazwać nacjonalistami niemieckimi. Im to nie podobała się jego polskość, uczestniczenie w nabożeństwach ewangelickich odprawianych w języku polskim”.
„Nade wszystko nie podobało się to ówczesnemu proboszczowi pastorowi Adolfowi Löfflerowi narzuconemu parafii podczas niemieckiej okupacji w czasie pierwszej wojny światowej. Zabraniał posługiwania się językiem polskim w kościele, w szkole, na wszelkich posiedzeniach gremiów parafialnych.