Skocz do zawartości

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościKiedy kopalnia, elektrownia i Licheń leżały w gminie Gosławice

Kiedy kopalnia, elektrownia i Licheń leżały w gminie Gosławice

KONIŃSKIE WSPOMNIENIA

Dodano:
Kiedy kopalnia, elektrownia i Licheń leżały w gminie Gosławice

Zamek nadal był oczywiście najważniejszym miejscem we wsi, bo to stamtąd zarządzano folwarkiem, będącym dla dużej części jej mieszkańców podstawowym miejscem pracy. Poza tym oprócz mieszkań dla urzędników w rozległym zamczysku urządzono jeszcze magazyny. Przy zamku mieściła się też gorzelnia, jedna z największych w okolicy, a co ciekawsze – jak można przeczytać w przywołanym wyżej słowniku – zbudowana „na gruzach starego zamku, podobno jeszcze z czasów Bolesława Chrobrego.”

Chleb po 27 groszy

Na początku XX wieku gmina Gosławice graniczyła od północy z gminą Sławoszewek, a od południa z rzeką Wartą, a więc – jak już wielokrotnie o tym wspominałem – Edward Reymond swoją fabrykę wybudował na jej terenie, konkretnie w Czarkowie, a nie w Koninie. Po odzyskaniu niepodległości Gosławice razem z całym powiatem konińskim znalazły się w granicach województwa łódzkiego i dopiero tuż przed wojną – w 1938 r. – zostały przeniesione do poznańskiego.

I to właśnie wspomnienia z ostatnich lat przed tym wielkim kataklizmem stanowią jeden z największych atutów książki Jacka Bugaja. Część jego rozmówców odeszła już bowiem z tego świata i w niektórych przypadkach to, co zanotował autor, jest jedynym świadectwem jakie po sobie pozostawili. Mieczysław Bertrand na przykład, który zmarł trzy lata temu, doskonale pamiętał, że chleb kosztował przed wojną aż dwadzieścia siedem groszy, co powodowało, że jeśli tylko ktoś miał taką możliwość, wolał wypiekać go samodzielnie.

Skazani na śmierć

Bardzo oszczędnie opowiada pan Jacek o swojej rodzinie, choć jego dziadek był znanym tak przed jak i tuż po wojnie masarzem w Gosławicach. „Sprzedaż mięsa i wędlin odbywała się przede wszystkim w piątki i soboty, bo w pozostałe dni tygodnia rzadko kupowano mięso i jego wyroby” – możemy przeczytać w książce. Jednym ze stałych klientów Piotra Bugaja był przedwojenny proboszcz Dominik Jędrzejewski. Po 1945 roku – podobnie jak wielu innych rzemieślników – dziadek autora stracił swój zakład, w którym utworzono masarnię gminną.

Sam pan Piotr trafił w tamtym czasie na kilka tygodni do aresztu, razem z kilkunastoma innymi osobami podejrzanymi o nielegalne posiadanie broni i współpracę lub przynależność do organizacji antykomunistycznej, utworzonej przez Stanisława Krakowskiego z Rudzicy. Zanim doszło do procesu dwóm aresztantom udało się uciec, ale pozostali otrzymali surowe wyroki, a dwaj z nich zostali skazani na karę śmierci. Przy okazji rozmów Jacka Bugaja z mieszkańcami okazało się, że wspomnienia sprzed ponad siedemdziesięciu są na tyle żywe, że o pewnych sprawach, na przykład o okolicznościach śmierci jednego ze współpracowników Urzędu Bezpieczeństwa do dziś mówili niechętnie.

Błagał o życie

Czasów tuż powojennych dotyka również jedna z najbardziej dramatycznych opowieści, jakie autor usłyszał od swoich rozmówców. Po wkroczeniu wojsk radzieckich jak wszędzie tak i w Gosławicach dochodziło do samosądów na żołnierzach lub ludności niemieckiej. „Wśród jeńców znalazł się Ślązak, który błagał po polsku, aby go nie zabijano. Mówił, że jest Polakiem, który został siłą wcielony do niemieckiego wojska. Niestety jego prośby na nic się zdały...”.

Kiedy kopalnia, elektrownia i Licheń leżały w gminie Gosławice
Kiedy kopalnia, elektrownia i Licheń leżały w gminie Gosławice
Kiedy kopalnia, elektrownia i Licheń leżały w gminie Gosławice
Kiedy kopalnia, elektrownia i Licheń leżały w gminie Gosławice
Kiedy kopalnia, elektrownia i Licheń leżały w gminie Gosławice
1611517077-u1q5cl-bugaj6.jpeg
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole