Skocz do zawartości

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościMilion złotych możemy zaoszczędzić likwidując miejskie spółki

Milion złotych możemy zaoszczędzić likwidując miejskie spółki

KONIN JEST NASZ

Dodano:
Milion złotych możemy zaoszczędzić likwidując miejskie spółki

Napisałem wcześniej, że członkowie rad nadzorczych pobierają niezłe pieniądze (nawet jeżeli grono to ani razu się nie spotka), nie ponosząc przy tym żadnej odpowiedzialności. Prezydent zaprzeczył z oburzeniem, pisząc, że „za decyzje władz spółki członkowie rad nadzorczych ponoszą odpowiedzialność osobistą i majątkową”. Pan prezydent powołuje się tutaj na formalny zapis, który w praktyce jest martwy, bo kodeks spółek handlowych mówi wprost tylko o odpowiedzialności materialnej członków zarządu spółki i ściągnięcie jakichkolwiek pieniędzy od członków rady nadzorczej jest w praktyce niewykonalne i nikt takich działań nawet nie podejmuje.

Na koniec zostawiłem najważniejsze w tej całej sprawie. Otóż prezydent napisał, że „rady nadzorcze istniały i będą istnieć”. I jest to chyba najbardziej bałamutne stwierdzenie, jakie w swojej wypowiedzi Piotr Korytkowski zamieścił.

Wszystkie te rady nadzorcze są nam zbędne. Muszą istnieć tylko dlatego, że miejskie przedsiębiorstwa są spółkami. Gdyby przywrócić im status zakładów budżetowych, którymi były przed 1992 rokiem, kiedy w spółki z ograniczoną odpowiedzialnością przekształcono jako pierwsze MPEC, PGKiM i PWiK (jako ostatni spółką stał się w 2018 roku Miejski Zakład Komunikacji), żadne rady nadzorcze nie byłyby potrzebne.

Po co w takim razie jedliśmy tę żabę spółek handlowych? Najwyższa Izba Kontroli tak to tłumaczy w swoim raporcie sprzed pięciu lat: „Spółki prawa handlowego nie są zaliczane do sektora finansów publicznych, więc nie obejmuje ich reżim jawności i przejrzystości finansów wynikający z ustawy o finansach publicznych, natomiast wchodzą w skład sektora publicznego, gdy dominuje w nich własność samorządowa albo państwowa. Zadłużenie tych spółek nie podlega wprawdzie ograniczeniom ustawowym, jednak może istotnie rzutować (choć pośrednio) na sytuację finansową jednostek samorządu terytorialnego”.

Z powyższego jasno wynika, że jedyny sens zastosowaniu formuły spółki celowej to ochrona miasta przed finansowymi konsekwencjami niepowodzenia podejmowanych przedsięwzięć. Ale w Koninie to tak nie działa, bo zamiast ewentualnie ogłosić upadłość spółki zarządzającej hotelem „Konin”, miasto co roku do niej jeszcze dopłaca! Zresztą tylko po to, żeby utrzymać zarząd i radę nadzorczą, bo gdyby nie one, spółka osiągałaby zysk! („Dokładamy do hotelu „Konin”, żeby władze spółki mogły... zarabiać”).

Diety członków rad nadzorczych wszystkich ośmiu spółek, w których miasto Konin ma sto procent udziałów (z wyjątkiem MZGOK, gdzie ma ich 99 proc.) kosztują nas co najmniej 838 800 zł rocznie. Piszę co najmniej, ponieważ uchwały o wysokości diet niektórych rad nadzorczych, jakie można znaleźć na stronach internetowych spółek, były podejmowane kilka lat temu i część z nich najprawdopodobniej została w tym czasie podniesiona. Nie można więc wykluczyć, że dzisiaj ta kwota zbliża się już do miliona.

Można ją łatwo zmniejszyć na przykład poprzez zredukowanie liczby członków rad nadzorczych do trzech osób, bo tyle wymaga kodeks spółek handlowych. Ponieważ w MPEC, MZGOK i PGKiM zasiada w nich aż po sześć osób, a w PKS i PWiK po pięć, łatwo obliczyć, że z czterdziestu członków w radach nadzorczych miejskich spółek zrobiłoby się dwadzieścia siedem. Trzynastu członków rad nadzorczych mniej to – licząc najniższe stawki wynagrodzeń (11 x 1800 zł i 2 x 1400 zł) – oszczędność 22,6 tys. zł miesięcznie a w sali roku aż 271,2 tys. zł. Choć najlepszym rozwiązaniem byłaby likwidacja spółek i przekształcenie ich w zakłady budżetowe.

Zakończę mój tekst tak samo jak w lipcu 2017 roku, kiedy pisałem o patologiach w radach nadzorczych miejskich spółek w poprzedniej kadencji władz Konina („Kogo kupuje i wynagradza stanowiskami prezydent Józef Nowicki”), ponieważ od tego czasu literalnie nic się w tej materii nie zmieniło.

Otóż opisane wyżej zjawisko rozdawania posad w radach nadzorczych nazywa się klientelizmem, a Wikipedia definiuje je jako „układ nieformalnych zależności typu ekonomiczno-politycznego, w ramach których wpływowy decydent polityczny lub zasobny dysponent dóbr ekonomicznych (patron) roztacza opiekę nad osobą lub grupą społeczną (klientela) w zamian za poparcie polityczne. Zjawisko klientelizmu jest powszechnie uznawane za formę patologii społecznej, ponieważ narusza formalne i oficjalne reguły gry politycznej i ekonomicznej.”

Zapraszam do oddania głosu w naszej redakcyjnej sondzie na ten temat.

Robert Olejnik

strona 2 z 2
strona 2/2
Tutaj powinna wyświetlić się sonda
Czytaj więcej na temat:Konin jest nasz, miejskie spółki Konin
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole