W sądzie musiała udowadniać, że nie jest kochanką cudzego męża
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA
- W tem wszystkiem jest wpływ Sosnowskiej na jej męża, która jest awanturnicza i urządza mu często skandale za karty, albo gdzie pójdzie, on zaś jest blagier, udaje kompozytora – scharakteryzował krótko swojego byłego już kolegę. - Byliśmy w dobrych stosunkach i bywał u nas raz lub dwa razy w tygodniu – dodał mężczyzna.
Odwiedzał ich bez żony
Wyszło też na jaw nieprawdopodobieństwo jego opowieści o oddawaniu się cielesnym uciechom z Gruszecką, kiedy spędził u nich noc. W domu tym bowiem są tylko dwa pomieszczenia i w każdym znajduje się jedno łóżko. W jednym spał wtedy gość z mężem pani Heleny, a w drugim ona sama z siostrą.
Wypada tylko żałować, że sąd nie zainteresował się wydatkami, jakie poniósł w związku z rzekomym romansem Adam Sosnowski. Być może to by nam pełniej wyjaśniło tło i przyczyny całego wydarzenia. Wiemy, że mężczyzna dużo bywał poza domem i lubił grać w karty, na czym cierpiał budżet jego rodziny. Sporo czasu spędzał też w domu kolegi, być może dlatego również, że fascynowała go jego żona. W odróżnieniu od jego własnej połowicy kobieta aktywna zawodowo, zajmująca się nauczaniem, który to zawód cieszył się wówczas sporym prestiżem społecznym. A prezenty w postaci wspomnianych na początku tej opowieści pomocy naukowych zdają się taką tezę czynić wysoce prawdopodobną. No i fakt, że odwiedzał Gruszeckich bez żony, co musiało też budzić u tej ostatniej rozżalenie i podejrzenia. Tym większe, że niejedną swoją nocną nieobecność tłumaczył zapewne wizytami u znajomego małżeństwa.
Groziła, że pójdzie z tym dalej
W kwietniu 1933 roku sędzia Sądu Okręgowego w Kaliszu Stanisław Łossowski zatwierdził wyrok konińskiego sądu. Jednocześnie darował orzeczoną przezeń karę aresztu i grzywny, nakazując jedynie zapłacić skazanej 20 zł kosztów za drugą instancję. Zadowolona z takiego rozstrzygnięcia Helena Gruszecka wysłała odpis wyroku do Inspektora Szkolnego w Koninie i uznała sprawę za zakończoną.
W przeciwieństwie do Janiny Sosnowskiej, która nie zamierzała się tak łatwo poddać. Zaraz po niekorzystnym dla niej zakończeniu procesu wysłała do Inspektora Szkolnego... protokół z zeznaniami swojego męża, wyliczającego kiedy, ile razy i gdzie oddawał się uciechom cielesnym z nauczycielką, ponawiając żądanie zwolnienia Heleny Gruszeckiej z pracy. A miesiąc później odezwała się po raz kolejny: „Po ukończeniu sprawy posłałam Wielmożnemu Panu przez brata swego zeznania świadków dla upełnomocnienia mego podania składanego w czerwcu 1932 r. Jak się dowiedziałam od brata, Wielmożny Pan żąda złożenia wyroku. Zdaje się, że dla udowodnienia niemoralnego prowadzenia się H. Gruszeckiej wystarczą chyba zeznania świadków, a Ona jako uniewinniająca się niech złoży wyrok. Wielmożny Panie Inspektorze, proszę o zawiadomienie mnie, czy tą sprawę W. Pan sam załatwi, czy mam skierować ją dalej. Osobiście być nie mogę, gdyż zdrowie na to nie pozwala. Na odpowiedzi załączam znaczek. Z poważaniem J. Sosnowska”.
Pozostała w szkole
Inspektor Szkolny znał już jednak sentencję wyroku Sądu Okręgowego w Kaliszu i – podobnie jak Helena Gruszecka – uznał całą sprawę za zakończoną. Nie wiemy, czy Adam Sosnowski zmienił styl bycia i przestał dostarczać żonie powody do zazdrości, czy może pani Janina znalazła inną kandydatkę do roli jego kochanki. Natomiast życie państwa Gruszeckich wróciło do normy, a pani Helena już bez żadnych perturbacji kontynuowała naukę w tej samej szkole aż do przejścia na emeryturę, co nastąpiło w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku.
Robert Olejnik
Na zdjęciu: Hotel Litewski i restauracja Trenklera znajdowały się w budynku stojącym w północno-zachodnim narożniku konińskiego rynku.