Skocz do zawartości

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościPoprosiła młodszą sąsiadkę, by pomogła jej pożegnać się z życiem

Poprosiła młodszą sąsiadkę, by pomogła jej pożegnać się z życiem

KONIŃSKIE WSPOMNIENIA

Dodano: , Aktualizacja:
Poprosiła młodszą sąsiadkę, by pomogła jej pożegnać się z życiem

W 1972 roku urodził się państwu Frątczakom długo wyczekiwany syn. Pani Teresa miała 36 lat, kiedy Darek przyszedł na świat. W połowie lat osiemdziesiątych mąż namówił ją do powrotu w rodzinne strony. Kupili dom w Brdowie pod Kołem, a doktor Frątczak podjął pracę w miejscowej przychodni. Ona już nie pracowała, choć wciąż pomagała mężowi. „Szyła rany jak nikt inny” – usłyszała w Brdowie Agnieszka Niekochańska, kiedy pojechała dowiedzieć się czegoś więcej o swojej zmarłej sąsiadce.

Najpierw syn, potem ojciec

Kiedy się przeprowadzili, Darek był już nastolatkiem. W 1991 roku skończył dziewiętnaście lat i zdał egzamin na prawo jazdy. Rodzice kupili mu wtedy samochód. Podobno oprócz dyrektora był jedyną osobą podjeżdżającą pod szkołę autem. Chłopak był rozpieszczonym jedynakiem, „złotym dzieckiem”, jak o nim mówiono, ale – tak przynajmniej wynikało ze słów jego matki – to nie on doprowadził do nieszczęścia. Tego feralnego czerwcowego dnia równo trzydzieści lat temu za kierownicą siedział jego kolega (następnego dnia po publikacji tego tekstu okazało się, że było inaczej aktualizacja), któremu Darek pozwolił się przejechać. Chłopak stracił panowanie nad pojazdem i uderzył w drzewo. On przeżył, ale Darek zginął na miejscu. 

Już po publikacji tego tekstu odezwali się jego koledzy z liceum w Izbicy Kujawskiej. – To nie było tak, jak opisała pani Teresa  – powiedział  kolega Darka Frątczaka ze szkolnej ławki i bardzo bliski przyjaciel, który jechał z nim tego dnia.

- To Darek siedział za kierownicą i kiedy nissan wypadł na zakręcie z drogi, on znalazł się na zewnątrz i został przygnieciony przez samochód. Trzeba było ściągać ciężki sprzęt, żeby go uwolnić. – Choć od wypadku minęło trzydzieści lat, wspomnienie tamtego dnia i wszystkiego, co się wówczas wydarzyło, wciąż jest dla mojego rozmówcy bardzo trudne.

- Widocznie z taką wersją wydarzeń było lżej żyć pani Teresie – skomentował tę sytuację inny z klasowych kolegów. -  Skoro nie miała już nic, to choćby to...

Miesiąc później – dokładnie 26 lipca 1991 roku - z życiem rozstał się ojciec dziewiętnastolatka. W wieku 55 lat Teresa Frątczak straciła obie najbliższe osoby. Sprzedała więc dom w Brdowie i przeprowadziła się do Konina, gdzie spędziła ostatnie trzydzieści lat do swojego życia. Nie podjęła tutaj pracy, utrzymując się z renty po mężu, nie kupiła też nigdy mieszkania, poprzestając na wynajmie czterech kolejnych lokali. Grobami w Brdowie opiekowała się pani, która sprzątała w przychodni lekarskiej.

W cieniu śmierci

- Niewiele o niej wiem ponad to, że interesowała ją polityka i psychologia  – powiedziała mi na zakończenie naszej rozmowy Agnieszka Niekochańska. – Wiem tylko, że była dobrym i życzliwym człowiekiem, a ostatnie trzy dekady jej życie upłynęły, jak się domyślam, w cieniu niemal jednoczesnych śmierci dwóch najbliższych jej osób – zamyśla się pani Agnieszka.

Niewiele w tej opowieści dziejów Konina, choć mam poczucie, że odbija się w niej los niejednego mieszkańca naszego miasta. W poszukiwaniu lepszego życia do Konina przyjechało przez kilkadziesiąt lat jego prosperity wiele osób z różnych stron Polski. Jakaś część z nich zostawiła bliską rodzinę gdzieś daleko, a jeśli nie dane im było mieć dzieci, niejedna i niejeden umierał w samotności jak pani Teresa Frątczak. Z tego powodu nie miał kto o nich opowiedzieć i tylko przypadek sprawił, że dzięki Agnieszce Niekochańskiej, którą sąsiadka poprosiła o pomoc w „pożegnaniu się z życiem”, mogła podzielić się z nami tą przejmującą historią.

PS

Cztery miesiące po śmierci pani Teresy Agnieszka Niekochańska odszukała z pomocą grupki koninian i szkolnych kolegów Darka Frątczak grób dziewiętnastolatka i jego ojca. Kiedy tylko przepisy na to pozwolą, przeniesie urnę z jej prochami do wspólnego grobu w Brdowie.

Robert Olejnik

strona 3 z 3
Poprosiła młodszą sąsiadkę, by pomogła jej pożegnać się z życiem
Czytaj więcej na temat:Konińskie Wspomnienia, Teresa Frątczak
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole