Skocz do zawartości

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościKapuściński: Cała okolica dyszy tą kopalnią

Kapuściński: Cała okolica dyszy tą kopalnią

Dodano: , Żródło: Kurier Koniński
Kapuściński: Cała okolica dyszy tą kopalnią

Ponad pół wieku temu, kiedy Ryszard Kapuściński przyjechał zobaczyć konińskie odkrywki, wydobycie na Niesłuszu właśnie zbliżało się do końca, Gosławice ledwo co ruszyły, budowa Pątnowa wciąż napotykała na trudności, a Kazimierz dopiero projektowano.

O górnikach Ryszard Kapuściński pisał tak: „Tłoczą się w samochody, wsiadają na rowery. Teraz aby do chałupy prędzej, w polu orać, koniom sieczki narżnąć. Bo konińska załoga to chłopskie plemię. Bo świat koniński to był świat niepodzielnie wiejski. I teraz oto ta kopalnia, elektryczność, motory, spychacze, maszyny, psiajuchy, jak kamienica wielkie.”

Choć maszyny były wielkie, to respektu wystarczającego widać nie budziły, skoro były możliwe opisywane przez reportera sytuacje:  „Przyjdzie chłopak od łopaty do inżyniera.

- Panie, daj mnie pan na tę, maszynę.
- A ty ją kiedy widziałeś na oczy?
- Nie.
- To czemu się pchasz?
- Bo przy niej lepiej płacą niż przy łopacie.”

Widać, że młodzi górnicy byli ambitni, czasem może ponad swoje możliwości, ale też ci najlepsi garnęli się do nauki, co kopalnia im ułatwiała, a nawet wręcz wymuszała, czego dowodem jest zarządzenie dyrektora Zdzisława Zająca z września 1961 roku, który polecił, by nie przyjmować na stanowiska przodowych i maszynistów maszyn podstawowych osób bez wykształcenia podstawowego, które nie mogły też otrzymywać podwyżek i awansów. Jeżeli osoby takie decydowały się na podjęcie nauki, miały mieć tak organizowaną pracę, by nie kolidowało to z zajęciami szkolnymi. Takie posunięcia były niezbędne, by podnieść kwalifikacje robotników, których wciąż przybywało wraz z uruchamianiem kolejnych odkrywek.

Od kulfona do orkiestry

Pisał Kapuściński w swoim reportażu z konińskich odkrywek: „Brak zaplecza remontowego, brak mechani­ków, brak części zapasowych uniemożliwia racjonalną gospodarkę maszynami. I widzimy: robotnicy rozbierają tory. Szyna waży 750 kg. Szynę powinien przesuwać spychacz — to proste Ale nie: targa ją tłum ludzi, bo spychacz stoi na boku zepsuty.”

Wszystko to brzmi dzisiaj wręcz egzotycznie, ale takie były realia, z którymi borykać się musiało ówczesne kierownictwo kopalni, dzięki której powstał nowy Konin nie tylko pod postacią nowego osiedla, ale i nowy w sensie awansu cywilizacyjnego, który stał się udziałem tysięcy młodych ludzi. I jeśli nawet śmiejemy się dzisiaj z wybujałych ambicji niektórych polityków, którzy chcą zafundować Koninowi orkiestrę symfoniczną, na jaką nie stać niejedną światową metropolię, to porównajmy to z aspiracjami górników sprzed pół wieku, widzianymi oczami Ryszarda Kapuścińskiego: „Życie kulturalne owego górnika sprowadza się do tego, że raz w miesiącu złoży kulfonowaty podpis na liście płacy. Kiedy jest czynny radiowęzeł, może wysłuchać piosenki Sławy Przybylskiej.”

Kapuściński: Cała okolica dyszy tą kopalnią
Kapuściński: Cała okolica dyszy tą kopalnią
Kapuściński: Cała okolica dyszy tą kopalnią
Kapuściński: Cała okolica dyszy tą kopalnią
Kapuściński: Cała okolica dyszy tą kopalnią
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole