Skocz do zawartości

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościZ restauracji pod mur

Z restauracji pod mur

KONIŃSKIE WSPOMNIENIA

Dodano: , Żródło: LM.pl
Z restauracji pod mur

To właśnie po powrocie z Kalisza Aleksander Kurowski zdecydował się na wynajęcie altanki w konińskim parku, gdzie razem z żoną prowadzili bufet, w którym sprzedawali między innymi piwo, herbatę, papierosy, kanapki i słodycze. W upalne dni klienci mogli zaspokoić pragnienie wodą sodową, która przechowywana była w wysokich na metr syfonach. - W altanie znajdowały się stoliki i krzesła, przy których spacerowicze mogli się posilić - opowiada Roma Łukasik, córka Janiny. - Często organizowano tam tańce, do których przygrywali wynajęci muzycy, loterie na cele dobroczynne i inne tego rodzaju imprezy.

Coś większego

Po pewnym czasie pan Aleksander postanowił otworzyć coś większego i wynajął kilka pokoi od Izraela Anzera w domu przy ulicy 3 Maja. Przeniósł się tam wraz z całą rodziną, której było już za ciasno przy Staszica, a w jednym z pomieszczeń z osobnym wejściem otworzył jadłodajnię, w której można się też było napić piwa i wódki. Jednocześnie nadal realizował zamówienia dla gorzelni. Ciężko pracował i gromadził kapitał, który około roku 1932 r. zainwestował w nową restaurację. Uruchomił ją w stojącym po drugiej stronie ulicy domu państwa Anteckich, kiedy zajmujący połowę budynku posterunek policji przeniósł się w inne miejsce. To ten sam budynek, w którym do 1913 r. miała swoją siedzibę poczta, a po wojnie słynny bar „Zacisze” (fot. nr 11). Rodzina przeniosła się do dwóch pokoi w podwórzu, a kiedy lokatorzy opuścili swoje mieszkania, urządził tam dodatkowe pokoje noclegowe dla gości.

Restauracja Kurowskiego

Restauracja funkcjonowała w lewej części budynku. Nad wejściem wisiał szyld „Restauracja”, do którego z czasem właściciel dodał niżej nieco mniejszy, ale bardziej swojski: „Bar Olka". Aleksander Kurowski dbał o każdą klientelę. - Aby nie deprymować przyjezdnych rolników eleganckim wystrojeni lokalu, w dni targowe sala restauracyjna była dzielona przesuwanymi ściankami na dwie części, a w jednej zdejmowano chodniki - twierdzi Roma Łukasik.

Na prawo od wejścia na główną salę, gdzie stał czarny fortepian firmy Ernst Kaps Dresno z klawiaturą z kości słoniowej, było miejsce dla orkiestry (fot. nr 6, Aleksander Kurowski pierwszy z prawej), która przygrywała podczas konsumpcji a przede wszystkim na dancingach. Goście siadali przy stolikach, a wyposażenia sali dopełniały wygodne sofy. - Z obsługi mama pamięta dwóch kelnerów - dodaje pani Roma. - Bardzo przystojnego Adama (na fot. nr 5 drugi od prawej), który w 1938 roku został powołany do wojska i chyba nie przeżył wojny oraz Antka, który prawdopodobnie był członkiem partii komunistycznej.

Zamiast do Gdyni

Przed samą wojną restaurator chciał przenieść się do Gdyni, gdzie jeździł kilka razy oglądać nieruchomości, nadające się do zamieszkania i otworzenia działalności gastronomicznej. Podjął już nawet starania o kredyt na planowaną na 1940 rok przeprowadzkę. Wszystko zniweczyła wojna. Kiedy niemieckie wojska zbliżyły się do Konina, Kurowscy, ulegając powszechnym nastrojom, szóstego albo siódmego września ruszyli w kierunku gosławickiej cukrowni. Po przebyciu mniej więcej trzydziestu kilometrów, naoglądawszy się okropności wojny, co rusz chowając się przed lotniczym ostrzałem, doszli do wniosku, że dalsza wędrówka nie ma sensu. Do domu dotarli trzynastego września. Nazajutrz rano Aleksander Kurowski otworzył restaurację, a kilka godzin później niemieckie wojska wkroczyły do Konina.

Tej nocy nikt nie usnął

Przyszli po niego równo tydzień później. - Opis wydarzeń tego wieczora i dnia następnego, kiedy nasz dziadek został rozstrzelany, powstał w oparciu o bardzo emocjonującą rozmowę między ciocią Basią Jobdową i moją mamą Janiną Kęstowicz (córkami Aleksandra Kurowskiego - dop. red.), które szlochając i przerywając sobie nawzajem, opowiadały o tym, co się wtedy stało - mówi Roma Łukasik. - Tę ich rozmowę uporządkowałam, opierając się na treści protokołów, zawierających zeznania świadków egzekucji.

Kiedy niemiecki podoficer w towarzystwie dwóch żołnierzy zastukał do drzwi bufetu, Aleksander Kurowski siedział zmęczony na krześle w samej kamizelce. O tej porze, około godziny dwudziestej drugiej, restauracja była już zamknięta. Syn sprawdzał jeszcze okna i zamki w drzwiach całego lokalu, a córki leżały już w łóżkach. Żandarmi polecili restauratorowi ubrać się i zabrali go ze sobą. Żegnając się ze starszą z córek mężczyzna wsunął jej w dłoń swoją ślubną obrączkę. Dwudziestoletnia Basia zemdlała, żona zastygła nieruchomo.

Z restauracji pod mur
Z restauracji pod mur
Z restauracji pod mur
Z restauracji pod mur
Z restauracji pod mur
Kurowski_1
Kurowski_9
Kurowski_10
Kurowski_11
Kurowski_7
Kurowski_8
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole