Skocz do zawartości

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościZ restauracji pod mur

Z restauracji pod mur

KONIŃSKIE WSPOMNIENIA

Dodano: , Żródło: LM.pl
Z restauracji pod mur

Zobaczyli go jeszcze przez okna, prowadzonego środkiem ulicy, z rękoma założonymi za głową. Tej nocy w domu przy ulicy 3 Maja nikt nie spał.

Chodziło o zastraszenie

To, że następnego dnia przed plutonem egzekucyjnym stanęli Aleksander Kurowski i Mordechaj Słodki, było kwestią przypadku, choć nie było przypadkiem, że to właśnie oni znaleźli się w grupie zakładników, zatrzymanych w ratuszowym areszcie. Kierując się wskazówkami tutejszych Niemców, którzy podjęli współpracę z hitlerowcami, władze okupacyjne aresztowały działaczy politycznych (Aleksander Kurowski był radnym miejskim i członkiem Polskiej Organizacji Wojskowej - na fot. nr 4 siedzi pierwszy od lewej) i społecznych, nauczycieli, duchownych i ziemian, a więc osoby znane i szanowane. Chodziło o zastraszenie Polaków i stłumienie nawet myśli o jakimkolwiek oporze.

Nazajutrz rano na mieście wisiały już plakaty wzywające ludność do stawienia się o dziesiątej rano w rynku, gdzie odbędzie się egzekucja dwóch zakładników (ich nazwisk nie podano) w odwecie za rzekomy napad na niemieckiego żołnierza. Szesnastoletnia wówczas Barbara Nowacka nie pamięta plakatów, a o planowanej egzekucji dowiedziała się na ulicy, gdzie niemieckie patrole informowały o niej wszystkie napotkane osoby. - Pracowałam wtedy w PCK, które miało siedzibę w rynku, więc podeszłam bardzo blisko.

Nie godzi się patrzeć...

Wśród kilkuset osób, które zjawiły się na rynku, była też 20-letnia Barbara, córka Aleksandra Kurowskiego i 17-letni syn Wiesław. Jadwiga Kurowska została z młodszą córką w domu. - Nie godzi się patrzeć na okrutną śmierć człowieka - tłumaczyła trzynastoletniej Ninie, nie zdając sobie sprawy, że mówi o własnym mężu. Kiedy Wiesław zobaczył ojca idącego ze skrępowanymi rękami, zaczął krzyczeć. Stojący obok niemiecki żołnierz uderzył go kolbą karabinu w twarz. - Pan Kurowski nie chciał opaski na oczy - pamięta Barbara Nowacka - i zachowywał się spokojnie. Do końca był przy nich ksiądz Zwierz. Poznałam go, bo w szkole uczył mnie religii (tutaj występuje istotna rozbieżność, ponieważ krewni Aleksandra Kurowskiego twierdzą, że to był inny ksiądz, uciekinier z Ostrowa Wielkopolskiego - dop. red.).

Kiedy dowodzący plutonem egzekucyjnym oficer opuścił uniesione ramię (w dłoni trzymał pistolet), padły strzały. Dowódca podszedł do leżących i trącając ciała nogą, sprawdził, czy są martwi. Kiedy okazało się, że Mordechaj Słodki daje jeszcze oznaki życia, strzelił mu w głowę. Z egzekucji zachowały się trzy zdjęcia. Pierwsze utrwaliło chwilę, kiedy skazańcy byli prowadzeni na miejsce kaźni (fot. nr 8), a drugie, najbardziej znane, moment samej egzekucji (fot. nr 9). Trzecie zrobiono chwilę po rozstrzelaniu dwójki koninian (fot. nr 10). Pogrzeb Aleksandra Kurowskiego odbył się następnego dnia.

Na początku 1940 roku Niemcy przesiedlili rodzinę Kurowskich do opustoszałej dzielnicy żydowskiej, po czym, jak wielu innych mieszkańców Konina, wywieźli ich do Tarnowa. Wkrótce cała niemal rodzina trafia do Grójca pod Warszawą. Tam zmarła matka Aleksandra Kurowskiego. Jego brat Leonard walczył w Powstaniu Warszawski, gdzie używał pseudonimu Konik.

Bar Zacisze

Po wojnie wrócili do domu przy ulicy 3 Maja. Jeden z pokoi zajął sowiecki oficer, co uchroniło ich od dalszych dokwaterowań. Po odzyskaniu części rozkradzionych mebli (sąsiedzi wskazywali, kto je sobie przywłaszczył) rodzina uruchomiła restaurację, w której żywili się między innymi żołnierze Armii Czerwonej. Po ich wymarszu ludowa władza upaństwowiła lokal, choć pozwoliła rodzinie nadal go prowadzić. Od tej chwili to już nie była restauracja tylko gospoda. - Wiesiek jeździł po wsiach, kupował kaszę, ziemniaki - można przeczytać w rodzinnym dzienniku. Daniem dnia często był krupnik i kasza. - Mama mówiła, że długo zachowali wstręt i do krupniku, i do kasz - dodaje Roma Łukasik. Po przejęciu lokalu przez Powszechną Spółdzielnię Spożywców „Społem” przekształcono restaurację w bar „Zacisze”, lokal o nie najlepszej opinii.

Tomasz Kurowski przeżył syna o piętnaście lat. Kiedy zmarł w 1953 w wieku 95 lat, urządzono mu uroczysty  pogrzeb jako najstarszemu w Koninie strażakowi. Podobnie jak syn został pochowany na cmentarzu przy ulicy Kolskiej.

Niektórzy chyba nie wiedzą

Pięć lat temu, w siedemdziesiątą rocznicę rozstrzelania Aleksandra Kurowskiego, Leszek Jobda, syn jego córki Barbary, zaproponował, żeby rodzina spotkała się w Koninie i uczciła pamięć dziadka. Pod pamiątkową tablicą na murze kamienicy Zemełki złożyli kwiaty i zapalili znicze. - Pod nią wciąż jeszcze są ślady po kulach, które przeszyły ciała dziadka Aleksandra i pana Słodkiego - wspomina Roma Łukasik. - Niektórzy mieszkańcy Konina chyba nie wiedzą, co to za otwory, bo wydłubaliśmy z nich pety po papierosach. Tak to niewiedza jednych sprawia przykrość innym.

O drugim z rozstrzelanych razem z Aleksandrem Kurowskim mieszkańcu Konina wiemy niewiele. Mordechaj Słodki był żydowskim kupcem i miał sklep przy ulicy Kramowej. Może z czasem i o nim uda się zebrać więcej informacji. 

Po raz pierwszy nie możemy wyłonić zwycięzcy naszego historycznego konkursu z cyklu „Konińskie wspomnienia”. Prawidłowej odpowiedzi (że na zdjęciu jest restauracja Aleksandra Kurowskiego) udzieliła tylko jedna osoba, ale internauta, podpisujący się nickiem „Opój” nie wypełnił konkursowego formularza. Wprawdzie prawidłową odpowiedź przysłał również pan Leszek Jobda, wnuk Aleksandra Kurowskiego ale - z oczywistych względów - nie możemy jej uznać.

strona 3 z 3
Z restauracji pod mur
Z restauracji pod mur
Z restauracji pod mur
Z restauracji pod mur
Z restauracji pod mur
Kurowski_1
Kurowski_9
Kurowski_10
Kurowski_11
Kurowski_7
Kurowski_8
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole