Pociągi „nur für Deutsche”
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA
Robert Michalak tak opisał wybudowane w latach 1942-43 kolejowe bloki: „Znajdujące się wewnątrz mieszkania miały wysoki standard. Na ówczesne czasy były dość obszerne i funkcjonalne. Posiadały izby mieszkalne, kuchnię, łazienkę, ubikację i dodatkowo piwnicę. Mieszkańcy parteru mogli korzystać z dużej, częściowo zadaszonej werandy. Mieszkańcy piętra w ciepłe dni mogli zażywać kąpieli słonecznych na balkonie. Mieszkania wyposażono w instalację elektryczną, instalację sanitarną oraz instalację wody użytkowej zasilanej z wieży ciśnień.” Ukoronowaniem tych wszystkich zmian było włączenie 1 lipca 1942 roku wsi Czarków wraz z dworcem kolejowym, która do tej pory była częścią gminy Gosławice, w granice administracyjne miasta Konina. W tym samym dniu (prawdopodobnie - jak pisze Robert Michalak) zakończono budowę drugiego toru na całym odcinku Poznań - Konin - Kutno. Narastający w III Rzeszy kryzys gospodarczy spowodował wstrzymanie w połowie 1943 r. wszystkich inwestycji na stacji Konin.
Powieszony w czerwonej koszuli
Przy wszystkich tych pracach na konińskiej stacji zatrudnieni byli głównie żydowscy więźniowie, utworzonego w połowie 1941 roku obozu pracy (Gemeinschaftslager der DAF No. 23) w Czarkowie, zlokalizowanego w pobliżu torów, u zbiegu ulic Torowej i Kolejowej (wtedy Brombergerstrasse i Gaustrasse). Do dzisiaj pozostał po nim jedynie murowany barak, w którym wtedy miała swoją siedzibę administracja obozu, a po wojnie działała świetlica Związku Zawodowego Kolejarzy (ZZK).
Drewniane baraki, w których mieszkali więźniowie, po wojnie zostały rozebrane. Mieszkało w nich w bardzo ciężkich warunkach średnio po około ośmiuset, pracujących ponad siły mężczyzn, którym wydzielano głodowe racje żywnościowe. Niezdolnych do pracy, chorych i wycieńczonych wysyłano do obozu zagłady w Chełmnie nad Nerem. Zwłoki więźniów zabitych lub zmarłych z wycieńczenia grzebano na obszarze przylegającym do cmentarza przy ulicy Kolskiej w Koninie, a czasem bezpośrednio przy torach kolejowych.
Obóz i jego więźniów pamięta doskonale Zenona Pietrzycka (dzisiaj Tamulska), która mieszkała wtedy w jego bezpośrednim sąsiedztwie, w domu przy ulicy Kolejowej 7. - Codziennie pod karabinami prowadzali ich Kolejową do pracy. Któregoś razu mama nagotowała wiadro ziemniaków i postawiła je przy drodze, to co któryś sobie jaki ziemniak złapał. A na wieczór wracali. Wiem, że budowali wtedy baraki na wagonowni - wspomina pani Zenia. - Pamiętam, że kiedyś młody Żyd, taki wysoki, w czerwonej koszuli, uciekł do lasu w Międzylesiu. Ale puścili za nim psy i go znaleźli. Już było szaro, jak go z powrotem prowadzili. Patrzyliśmy na to wszystko zza płotu, zasłonięci dodatkowo krzakami morwy. Powiesili go w tej czerwonej koszuli na szubienicy, która stała na środku obozowego placu. A wszyscy Żydzi stali na tym placu i patrzyli. To pamiętam do dziś.
Zwój z domu niewoli
Wstrząsające świadectwo z kolejowego obozu pozostawił Jehoszua Mosze Aaronson, trzydziestoletni rabin z Sannik, który prowadził dziennik, zatytułowany „Zwój domu niewoli w Koninie”. Tak opisał swoje przybycie do obozu: „Bili nas trzymanymi w rękach pałkami po głowie, tłumacząc, że to za brak karności. Także w pobliżu drewnianych, nowych baraków, które dla nas postawiono, bito nas dla naznaczenia żydów.” W sierpniu 1943 r. więźniowie, przekonani, że wkrótce zostaną straceni (z rozkazu reichsfČrera SS Heinricha Himmlera wszystkie obozy pracy przymusowej dla Żydów w kraju Warty zostały 9 sierpnia 1943 r. zlikwidowane), postanowili się bronić. Podpalili baraki obozowe, część popełniła samobójstwo, wieszając się w płomieniach, a część została zabita przez Niemców.
Kilkanaście dni później obóz został zlikwidowany, a pozostałych przy życiu więźniów wywieziono do obozu w Auschwitz. W październiku 2003 r. z inicjatywy Zygmunta Kowalczykiewicza przed dawnym barakiem obozowej administracji stanął pamiątkowy głaz z napisem informującym o tragicznej przeszłości tego miejsca (fot. nr 5).
Ludzie w bydlęcych wagonach
Dworzec kolejowy był też świadkiem wywózek mieszkańców Konina w głąb Rzeszy i do Generalnej Guberni. 30 listopada 1939 roku przeprowadzono deportację ponad tysiąca, a więc około połowy zamieszkałych w Koninie Żydów, których wywieziono do Ostrowca Świętokrzyskiego. W grudniu podobny los spotkał wszystkich zarejestrowanych w Koninie „inwalidów, kaleki i osoby ułomne”, które przewieziono do Tarnowa.
Dziękujemy za Twoją obecność. Obserwuj nas w Wiadomościach Google, aby być na bieżąco.