Ma chrapkę na karierę stand-upera. Poznajcie Mateusza Smaka

Foto archiwum prywatne
Gdzie pan debiutował?
W Gnieźnie. Było super, zostałem świetnie przyjęty.
Gdzie w Polsce jest największa scena stand-up?
Warszawa to wiadomo. Poza tym Łódź, Gdańsk.
Ile trwają pańskie występy?
Na razie około dziesięciu minut. Pracuję nad dłuższym materiałem. Czasami z organizatorami umawiamy się na konkretny czas, w którym komik występuje na scenie.
Żeby dostać się na open mic trzeba mieć zaproszenie? Czy może wziąć w nich udział każdy?
Przede wszystkim trzeba być na bieżąco w tego typu grupach na Facebook'u i szukać czegoś odpowiedniego dla siebie. Swoje robią nabyte znajomości. Wtedy zawsze ktoś da znać, że coś się dzieje. Jeżeli chce się wystąpić przed znanymi osobami trzeba nawiązać z nimi kontakt i zapytać o możliwość bycia supportem.
Czy komicy to ludzie smutni?
Mogę mówić tylko za siebie. Nie należę do mega wesołków i w moim otoczeniu są zapewne osoby, które mogą mnie nazwać trudno dostępnym. Ja po prostu taki jestem. Wielu komików może mieć podobnie. Występ na scenie daje mi między innymi możliwość opowiadania smutnych historii w zabawny sposób. To swego rodzaju terapia.
Co jest najtrudniejsze w rozśmieszaniu ludzi?
Różnego typu wewnętrzne bariery. W codziennym życiu pewnych rzeczy nigdy się nie powie, a na scenie jest to wręcz wymagane. Bo to uatrakcyjnia występ. Poza tym zdarzały się sytuacje, że moim zdaniem coś było śmieszne, a publiczność w ogóle nie reagowała. Trzeba umieć sobie z tym poradzić i nie poddawać się.
Oprócz prób podboju polskiej sceny stand up zajmuje się pan także pisaniem piosenek. Gatunek określiłbym jako piosenka autorska.
Zawsze uważałem się za człowieka kreatywnego. Oprócz tego, że piszę piosenki jestem także instrumentalistą. Nie chciało mi się słuchać ciągle tych samych utworów i pomyślałem, że zrobię coś swojego. Ciągle pojawia się coś nowego. Do tekstów dokładam dźwięki pianina i gitary.
Czym się pan zajmuje zawodowo?
Pracuję w Centrum Kultury i Bibliotece Publicznej w Malanowie, zarządzam stroną internetową, piszę do Gazety Malanowskiej, uczę gry na instrumentach muzycznych, zajmuje się szeroko pojętą promocją. Prowadzę także zespół ludowy „Cekowianki”. Jeździmy na różnego rodzaju przeglądy, panie i panowie dają z siebie tysiąc procent. Mają super poczucie humoru i zawsze trzeba być gotowym na ripostę.
Krótko mówiąc „człowiek orkiestra”.
Nie narzekam na nudę (śmiech)
Pracuje pan w Malanowie, ale tam nie mieszka.
Od razu po ślubie wyprowadziliśmy z żoną do Kalisza się próbować żyć na własny rachunek.
Opłaciło się?
Na razie nie narzekamy. Choć tu stand-up praktycznie nie istnieje.
Planujesz podróż lub wyjazd do pracy? Zadbaj o swoje bezpieczeństwo i spokój – wykup ubezpieczenie turystyczne już dziś!