O czasach, kiedy w kopalni nawet samochód jeździł na węgiel
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA
Choć koniec wydobycia węgla w konińskiej kopalni został nieco odsunięty w czasie, ostatni dzień jej funkcjonowania zbliża się nieuchronnie. Tymczasem za niecałe dwa miesiące minie dokładnie 80 lat od chwili przejęcia przez polskie kierownictwo maleńkiej jeszcze odkrywki w Morzysławiu po Niemcach, którzy w styczniu 1945 roku pośpiesznie opuścili Konin.
Drugiego lutego w siedzibie Starostwa Powiatowego w Koninie, które wtedy mieściło się w gmachu dzisiejszego Urzędu Miejskiego przy rynku, zjawił się Ignacy Tłoczek. Wezwał go tam z rodzinnych Pyzdr inżynier Włodzimierz Jeske, pełnomocnik rządu do spraw gospodarczych, powierzając stanowisko dyrektora Kopalni Węgla i Fabryki Brykietów Morzysław-Marantów. Ignacy Tłoczek nie był osobą anonimową, bowiem zaraz po studiach został architektem miejskim Torunia, gdzie zapamiętano go jako autora koncepcji rozwoju przestrzennego miasta, która przez wiele następnych lata była realizowana.
Koparki pod wodą
Razem z kilkoma towarzyszącymi osobami panowie udali się do Morzysławia. Ograniczająca się wówczas do terenu dzisiejszego parku 700-lecia odkrywka znajdowała się pod wodą, której poziom wciąż się podnosił, zbliżając się już powoli do silników trzech koparek, stojących na odkrytym węglu. Na dodatek budowa brykietowni nie była dokończona, a część maszyn i urządzeń wciąż stała nierozpakowana, więc pracy było tyle, że nie wiadomo, gdzie najpierw ręce włożyć. Kilkuosobowa grupa, w której skład wchodzili między innymi Stefan Mądrowski, Michał Wietrzyński, Kazimierz Bartczak, Antoni Szulczyński i Czesław Sipa pod kierownictwem Stanisława Kozłowskiego rozpoczęła walkę z wodą.
Ponieważ linie doprowadzające do kopalni energię z elektrowni we Włocławku zostały podczas działań wojennych uszkodzone, pierwszą przeszkodą do przezwyciężenia był brak prądu. W cegielni na Glince znajdowała się maszyna parowa, której użyto do uruchomienia pomp odwadniających odkrywkę. Dzięki temu w drugiej połowie lutego lustro wody zaczęło opadać.
Dokumenty znaleźli w Poznaniu
Jedyną szansą na zdobycie pieniędzy, którymi można by zapłacić załodze, była sprzedaż węgla, na który czekały między innymi olejarnia (stamtąd dostali pasy transmisyjne do wytwarzającej prąd lokomobili z cegielni) i elektrownia w Koninie (nie piszemy starym, bo wtedy jeszcze nie było nowego). Zastępca Ignacego Tłoczka, dyrektor Stanisław Kozłowski zorganizował ręczne wydobycie odkrytego już węgla. W czerwcu 1945 r. pozyskiwano w ten sposób ponad 100 ton surowca opałowego dziennie. Węgiel woziły trzy ciągniki: jeden złożono z dwóch już nieczynnych i przeznaczonych przez Niemców na złom, a drugi przyprowadził ze sobą z Niemiec jeden z nowych pracowników. Uruchomiono nawet, pozostawiony przez Niemców stary, wycofany już z użytku samochód ciężarowy, napędzany... węglem drzewnym.
To były działania doraźne, a przecież celem strategicznym było uruchomienie brykietowni, której mury wprawdzie stały, ale wyposażenie nie zostało nawet do końca rozpakowane, o montażu nie wspominając. Dopiero po trzech tygodniach, kiedy został wyzwolony Poznań, w biurach przy alei Marcinkowskiego, gdzie znajdowała się siedziba niemieckiej spółki, będącej właścicielem kopalni na Glince, znaleziono grube teczki z aktami o tajemniczej zawartości. Po przywiezieniu ich do szkoły w Morzysławiu, gdzie wciąż jeszcze mieściła się dyrekcja kopalni, można było przystąpić do przerwanego przez Niemców montażu urządzeń ciągu technologicznego brykietowni i kotłowni.
Podzielili się beczką oleju
Z końcem marca odkrywka została już osuszona i na początku kwietnia przystąpiono do wydobycia węgla, który własnym transportem dostarczano do elektrowni w Koninie, gorzelni w powiecie i... huty Antoninek w Poznaniu. Wtedy też, dopiero po dwóch miesiącach, pracownicy dostali pierwszą wypłatę. Wcześniej rozdzielono między nich beczkę oleju i kilka worków mąki, które kopalnia dostała ze Starostwa Powiatowego w Koninie. Na uregulowanie zaległych wynagrodzeń przedsiębiorstwo dostało dotację z Wojewódzkiego Wydziału Przemysłowego w Poznaniu. Bieżących wypłat kopalnia musiała już jednak dokonywać z pieniędzy uzyskanych ze sprzedaży węgla.
Mamy swój kanał nadawczy. Dołącz i bądź na bieżąco!