Fotoreportaż z historycznej przeprawy koparki przez jezioro
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA
W połowie 1971 roku z południowego na północny brzeg Jeziora Gosławskiego przepłynął specjalnym pontonem nietypowy ładunek – ponad trzystutonowa koparka SchRs-315. Operacja miała charakter pionierski, więc z uwagę obserwowano ją nie tylko w całej Polsce, ale daleko poza naszym granicami.
Wracam do tej historii, ponieważ wpadły mi w ręce zdjęcia z tego wydarzenia, jakich dotąd nie widziałem i które nie były jeszcze publicznie prezentowane. Zostały zrobione przez Gabriela Czechorowskiego na zlecenie inż. Kazimierza Bielawskiego, ówczesnego szefa SOWI, czyli Samodzielnego Oddziału Wykonawstwa Inwestycyjnego. Do mnie trafiły z rąk jego córki Izabeli Kuston, a pośrednikiem był mój kuzyn Roman Leśniczak. Obojgu bardzo serdecznie dziękuję, a o Kazimierzu Bielawskim i Gabrielu Czechorowskim postaram się wkrótce napisać coś więcej.
Pięć pięter na wodzie
Operacja „Przerzut”, jak ją nazwali wojskowi, bo bez nich takie przedsięwzięcie nie mogło się obejść, była pierwszą w Europie promową przeprawą koparki przez dużą przeszkodę wodną. Jeśli komuś wydaje się, że to bułka z masłem, bo przecież jezioro to nie morze i fala na nim niewielka, niech przyjrzy się choćby proporcjom wymiarów tej maszyny. Wysoka na pięć pięter i długa na ponad 30 metrów, ma zaledwie kilka metrów szerokości. Wystarczyła więc naprawdę niewielka boczna fala, żeby ten niemal 350-tonowy kolos się przewrócił. Skoro przedsięwzięcie było tak ryzykowne, dlaczego w ogóle się na nie zdecydowano?
- W tamtym czasie Zespół Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin produkował jedną czwartą całej krajowej energii elektrycznej – tłumaczył mi Jerzy Więckowski, ówczesny dyrektor Kopalni Węgla Brunatnego Konin – więc niedostateczne dostawy węgla dla konińskich elektrowni odczuliby odbiorcy prądu w całym kraju. W połowie 1971 roku miała ruszyć odkrywka Jóźwin, ale producent koparek opóźnił dostawę nowej maszyny o kilka kwartałów. Z drugiej strony SchRs-315 była potrzebna na Gosławicach jak najdłużej do wydobycia resztek węgla przy jeziorze. Szukając sposobu, by transport koparki na Jóźwin trwał nie dłużej jak dwa miesiące, ogłosiliśmy konkurs na najlepsze rozwiązanie dla tego problemu.
Ryzykowny wariant
Na konkurs zgłoszono cztery propozycje. Jeden z autorów chciał koparkę rozebrać, przewieźć na nową odkrywkę w częściach i tam zmontować. Taka operacja musiałaby trwać co najmniej pół roku, co z góry ją dyskwalifikowało. Ale nie była to jedyna przeszkoda dla zrealizowania tej koncepcji. Po trzynastu latach pracy na Gosławicach SchRs-315 miała już za sobą tyle napraw i przeróbek, że złożenie tego wszystkiego z powrotem tak, by maszyna z miejsca sprawnie ruszyła do pracy, graniczyło z niemożliwością.
Autorzy dwóch innych projektów proponowali przeprowadzić koparkę po lądzie wokół jeziora. I jeden z nich zdobył w konkursie pierwszą nagrodę, ale dyrektor Jerzy Więckowski zdecydował, że realizowany będzie pomysł, który zdobył drugie miejsce – przeprawy kolosa przez wodę. Dlaczego zdecydował się na tak ryzykowny wariant, zamiast – stosowanego później rutynowo w konińskiej kopalni – przeprowadzenia koparki na odkrywkę Jóźwin na własnych gąsienicach? Otóż na liczącej około 27 km drodze stały budynki, które trzeba by rozebrać i gęsty las, który kopalnia musiałaby wyciąć, a za wszystko to zapłacić. Dodatkowym minusem tego rozwiązania były słabe silniki trzysta piętnastki, co do których nie było pewności, że nie staną w połowie drogi.
Pół kilometra na godzinę
Na pomysł przeprawienia koparki przez jezioro wpadł Henryk Materla, jeden z operatorów SchRs-315, a szczegółowe rozwiązania dołożyli Janusz Leś i Zbigniew Pyzio, inżynierowie z Jóźwina oraz Jan Ankudowicz z działu postępu technicznego.
Pogoda bywa kapryśna – kliknij teraz i sprawdź prognozę, żeby nie dać się jej przechytrzyć!