Skocz do zawartości

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościW kolejce po bułki z „Kuby”, czyli zakupy na piątym osiedlu

W kolejce po bułki z „Kuby”, czyli zakupy na piątym osiedlu

KONIŃSKIE WSPOMNIENIA

Dodano:
W kolejce po bułki z „Kuby”, czyli zakupy na piątym osiedlu
Konińskie Wspomnienia

O ile na pierwszym osiedlu nowego Konina handel zaczynał się od maleńkich kiosków, to na piątym relatywnie szybko klienci mogli już robić zakupy w całkiem sporych pawilonach, a w przypadku słynnej „Stodoły” możemy wręcz mówić o socjalistycznym supermarkecie.

Pisząc o kioskach na pierwszym osiedlu mam na myśli skromne budki, jakie w latach pięćdziesiątych stanęły przy ulicach Kolejowej i Górniczej, których zadaniem było dostarczenie pierwszym mieszkańcom górniczego osiedla podstawowe produkty spożywcze, bo na poważniejsze zakupy musieli się wybrać do sklepów przy Poznańskiej lub do – jak się wtedy mówiło na stary dzisiaj Konin – miasta. Ofertę uzupełniały zieleńce, z których jeden znajdował się podobno w miejscu, gdzie potem stanęły bloki Górnicza 2 i 4, potem – i ten już pamiętam – na rogu Kolejowej i Energetyka, naprzeciwko zielonego kiosku warzywniczego Józefa Sypniewskiego.

Pozostały tylko warzywniaki

Sytuacja znacznie się polepszyła w latach sześćdziesiątych, kiedy w blokach przy ulicy Dworcowej i Alejach 1 Maja otwarto liczne sklepy, ale w głębi osiedli bieżące zaopatrzenie wciąż było oparte o niewiele większe od tychże kiosków pawiloniki w rodzaju „Barburki”, „Małgosi” i czynnego do dzisiaj „Puchatka” przy ulicy Broniewskiego. Ale najwięcej było kiosków owocowo-warzywnych, które przejściowo uzupełniały asortyment o najbardziej chodliwe artykuły spożywcze.

Do dzisiaj pamiętam taki punkt naprzeciwko mojego bloku przy Traugutta 4, który stał wciśnięty między szkolne tereny mojej podstawówki i Koperasa (czy ktoś pamięta jego nazwę?). Pod koniec lat sześćdziesiątych, kiedy zaczynaliśmy naukę w Szóstce, biegaliśmy tam na przerwach, kiedy szkolny sklepik był zamknięty lub nie miał w sprzedaży czegoś, co akurat było nam niezbędne. I choć powoli znikają z przestrzeni miasta, to chyba są najdłużej działającą – może dlatego, że zostały sprywatyzowane – pozostałością pionierskich czasów budowy nowego Konina.

Między „Agatką” i „Ireną”

Pierwsi mieszkańcy piątego osiedla, którzy do bloków przy starym wiadukcie (dzisiaj Przemysłowa 14 i 16) wprowadzali się od września 1967 roku, na zakupy chodzili do „Agatki” po drugiej stronie ulicy lub aż do „Karlika”, który znajdował się za Szkołą Podstawową nr 4. Pawilon z „Zosią” został oddany dopiero cztery lata później, w tym samym 1971 roku otwarto też obok istniejący do dzisiaj sklep „Irena”.

Podane daty znajdują się w wykazie nieruchomości Konińskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, ale ponieważ w kilku przypadkach nie zawsze były ścisłe, nie jestem ich stuprocentowo pewien. Jeśli bowiem pawilon, w którym mieści się sklep „Irena”, został oddany do użytku w 1971 roku, to co znajdowało się początkowo w pomieszczeniach Pewexu, który otwarto dopiero trzy lata później? Może ktoś z czytelników pomoże mi rozwikłać tę zagadkę?

U bram raju

Również w 1971 roku stanął pawilon, w którym bywałem niemal od początku, choć na piątym osiedlu wtedy nie mieszkałem. A zapamiętałem z niego tylko sklep papierniczo-zabawkarski, w którym pracowała siostra mojej babci – Krystyna Sobczak. Ciocia Krysia była bezdzietna, więc opiekowała się sporą gromadą potomstwa swoich licznych siostrzeńców i bratanków. Najpierw bywałem u niej w papierniczym przy Błaszaka, a potem w sklepie na piątym osiedlu. Po wdrapaniu się na piętro i skręceniu w lewo stawałem przed wrotami raju: do dzisiaj pamiętam wędrówki wzdłuż zabawek rozłożonych na ladach i półkach, które wtedy jeszcze były nieźle jak na socjalistyczny handel wypełnione. Czułem się jak w bajce.

strona 1 z 2
strona 1/2
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole