Skocz do zawartości

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościZakochany w Rumunii. Piotr Gołdyn i jego podróżnicze fascynacje

Zakochany w Rumunii. Piotr Gołdyn i jego podróżnicze fascynacje

Dodano:
Zakochany w Rumunii. Piotr Gołdyn i jego podróżnicze fascynacje
Podróże

Piotr Gołdyn – historyk, wykładowca, regionalista, miłośnik Rumunii. Godzinami może opowiadać o urokach tego kraju, w którym był dopiero dwadzieścia dziewięć razy. W planach ma oczywiście kolejne wyprawy. Nam pokazał Rumunię w pigułce, mając nadzieję, że zarazi innych swoją sympatią.

Anna Pilarska. - Skąd ta miłość?

Piotr Gołdyn. - Rumunia najczęściej kojarzy się z Drakulą, który jest zresztą wykorzystywany do promocji, zwłaszcza w okolicach Siedmiogrodu, gdzie się urodził. Natomiast to niezwykle ciekawy kraj. Pierwszy raz odwiedziłem Rumunię w 2008 roku i niektórzy się wówczas dziwili, że tam jadę. Byłem na Bukowinie, to jest na północy i od razu zakochałem się w tych stronach. Od tamtej pory dotarłem do Rumunii dopiero 29 razy i zjechałem wszerz i wzdłuż. Z każdą wizytą zauważam, że jeździ tam coraz więcej Polaków i próbują odkrywać nieznane dotąd tereny. Kiedyś spotkałem polską wycieczkę przy tzw. „wesołym cmentarzu”, który jest wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO, ponieważ są tam kolorowe nagrobki, a inskrypcje brzmią  żartobliwe. Jest to fenomen na skalę światową.  W 95 procentach Rumunia jest prawosławna, poza tym jest trochę katolików i kalwinów. W sumie funkcjonuje tam dziewiętnaście mniejszości narodowych i nie ma ustawy, która by regulowała te kwestie. Jeżeli ktoś się tam rodzi Polakiem to tak zostaje.

- Co tak szczególnie zauroczyło, że chce się tam wracać?

- Rumunia się zmienia na plus. Są coraz lepsze drogi, rozwija się infrastruktura turystyczna. Jest ciekawa po wieloma względami. W zależności od regionu jest inna architektura. W Transylwanii, czyli Siedmiogrodzie, który przez długie lata był pod panowaniem węgierskim, czy pod wpływem niemieckim, zobaczymy niesamowite kościoły warowne. Jadąc na południe, czy na wschód widzimy wpływy tureckie. W centrum Konstancy stoi meczet. Jeżeli pojedziemy na Bukowinę to tam zobaczymy malowane na zewnątrz i w środku monastyry wpisane na listę światowego dziedzictwa. To wszystko robi wrażenie. Tam się  przenikają architektoniczne i kulturowe wpływy. Jest kilka ciekawych miejscowości z plażą i dostępem do Morza Czarnego. Dech w piersiach zapiera delta Dunaju. To jest coś niesamowitego. Najlepiej podjechać do Tulczy, gdzie można wynająć łódkę. Podpływa się pod siedliska pelikanów, widziane z czterech metrów. Zadziwia przyroda: fauna i flora.

- Kiedy był ten pierwszy raz?

- To był naukowy wyjazd. Kolega z uniwersytetu w Toruniu jechał na konferencję do Suczawy, organizowaną przez Związek Polaków w Rumunii. Zacząłem szukać dla siebie jakiegoś tematu, żeby tam przedstawić. Okazało się, że Rumunia była pierwszym krajem prawosławnym odwiedzonym przez papieża Jana Pawła II. Chciałem sprawdzić jaka była reakcja w polskiej prasie na tę wizytę. To był początek. Bo w następnym roku mówiłem tam o pojedynkach piłkarskich polsko-rumuńskich w dwudziestoleciu międzywojennym. Zaowocowało to tym, że w zeszłym roku opublikowano mi krótki artykuł w czasopiśmie popularno-naukowym o pierwszym meczu Polski z Rumunią, który odbył się w Czerniowcach w 1922 roku (do 1940 roku były rumuńskie). Od 2015 roku jeżdżę tam z różnymi grupami, oprócz konferencji, która jest już stałym punktem programu. Byłem na przykład z Kołem Gospodyń Wiejskich z Bielaw (gm. Kazimierz Biskupi), gdzie mieszkam wśród Polaków w Rumunii. Od tamtej pory wyjeżdżam po kilka razy w roku, z różnych powodów. Ostatnio organizowałem wizytę studyjną radnych z sejmiku wielkopolskiego.

- Po pierwszej wizycie miłość wybuchła na całego.

- Kiedy żona była ze mną w 2015 to stwierdziła, że już rozumie mój zachwyt. Deklaruję się jako zagorzały rumunofil. Cały czas uważamy Rumunię za kraj egzotyczny, mało znany. Do 1939 roku graniczyliśmy z Rumunią. Można tam więc znaleźć ślady historii. Jest ich dużo.

- Jak smakuje Rumunia od strony kulinarnej?  

- Mam pewien zestaw potraw, które muszę zjeść, kiedy tam jestem. Są to przede wszystkim dwie zupy dla nich charakterystyczne. Dobre dla bezglutenowców. Nie zaprawiają mąką, tylko śmietaną i żółtkiem. Popularne są grillowane kotleciki z trzech rodzajów mięsa. Gołąbki w liściach winogrona. Klasyką jest kasza kukurydziana z serem.

- I zwykle dobra pogoda na zwiedzanie.

- Pogodę mamy raczej pewną. Są tam dwie popularne trasy: Transfogarska i Transalpina uważane za najpiękniejsze w tym kraju. Położone są w środkowej części i przecinają pasmo Karpat Rumuńskich. Na brak krajobrazów nie można narzekać.

- A język?

- Jest dość trudny. Trochę podobny do włoskiego. Jeśli ktoś zna języki romańskie to pewnie szybciej chwyci. Są takie słowa, które wywołują u nas uśmiech. Na przykład, żeby powiedzieć „później” czy „po” to używa się słowa „dupa”. Mój artykuł, który zaczynał się słowami „po odzyskaniu przez Polskę niepodległości” został przetłumaczony na rumuński i zaczynał się od „dupa…”. Wszyscy mieli ubaw.

- A więc ziemia do odkrycia?

- Kraj na tyle ciekawy pod względem kultury, przyrody, kulinariów, że warto zajrzeć. Ci, którym już poleciłem i byli, wracają. Ja też cały czas czuję, że muszę jeszcze wiele zobaczyć. W sierpniu szykują się więc kolejne wyjazdy. Mam nadzieję, że w tym roku dobiję do 33 wizyt. Ludzie są tam otwarci, gościnni i życzliwi. Nigdy nie doświadczyłem nieprzyjemności. Jakieś stereotypy pewnie są, ale ich nie złamiemy, jeśli nie pojedziemy i nie przekonamy się sami, jak to jest. Najlepiej samochodem. Najszybciej było przez Ukrainę. Teraz raczej przez Słowację i Węgry. Prawie do morza udaje się dojechać autostradą. A jadąc z Bukaresztu do autostrady warto pamiętać, że trzeba kupić bilet na przejazd mostem na Dunaju, za który trzeba zapłacić zaledwie kilkanaście lei. Cenowo to mniej więcej jeden do jednego, a ceny są zbliżone albo nawet niższe od tych, które mamy w Polsce. Jeśli więc szukacie kierunku na najbliższy wyjazd to polecam Rumunię z pełną odpowiedzialnością. Nie zawiedziecie się!

Fot. Archiwum Prywatne 

Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole