Zmarł budowniczy konińskich wieżowców i centralnego ogrzewania
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA
Konin zawdzięcza mu wieżowce i ciepłe kaloryfery w mieszkaniach. Mieszkańcy bardziej jednak kojarzą jego nazwisko ze skrzyżowaniem, znanym jako rondo Karykowskiego.
Mowa o Józefie Karykowskim, który zmarł 15 sierpnia w wieku 91 lat, po niezwykle barwnym i pracowitym życiu. Urodził się w 1928 r. w Pątnowie. Po ukończeniu w 1953 r. Wyższej Szkoły Inżynierskiej w Poznaniu (później przekształciła się w Politechnikę Poznańską) dostał nakaz pracy w Wojewódzkim Zarządzie Dróg Publicznych w Poznaniu, a po kilku miesiącach został przeniesiony do Biura Projektów Zarządu Lotniskowego Wojsk Lotniczych w Warszawie. Projektował między innymi lotniska w Łasku, Powidzu i Wdzydzach.
Po prostu to zrobił
Nie czuł się jednak zbyt dobrze w stolicy, gdzie nie miał nikogo bliskiego, a kiedy podczas wizyt u rodziców w Pątnowie zorientował się, że kopalnia potrzebuje fachowców, postanowił wrócić (na fot. 1 z dyrektorem Adamem Winterem drugi z lewej). Jeśli szukać dwóch najważniejszych jego cech to bez wątpienia były to energia i odwaga. Kiedy widział, że może zrobić coś pożytecznego, po prostu to robił, nie patrząc na konsekwencje.
- Wkurzało mnie, że przez wieś przebiega linia energetyczna, a ludzie w Pątnowie nadal siedzą przy lampach naftowych – opowiadał mi kilka lat temu. Wymyślił, że skoro kopalnia ma obowiązek zaopatrzyć sąsiadujące z odkrywkami wsie w wodę, to dla sprawnego przebiegu prac należałoby doprowadzić na plac budowy energię elektryczną. - Umówiłem się z elektrykami, że ja im wybuduję trafostację, a oni mi ją wyposażą. Rozgałęzienia do poszczególnych domów robili sobie już mieszkańcy na własny koszt, a roboty wykonywali po godzinach nasi elektrycy, dorabiając sobie przy okazji do pensji. W ten sposób na Boże Narodzenie 1959 r. w Pątnowie zabłysła pierwsza żarówka.
Wcześniej od Poznania
W Koninie dostrzeżono jego zaangażowanie i zaproponowano objęcie stanowiska kierownika Dyrekcji Budowy Osiedli Robotniczych (DBOR). Akurat stawiano pierwsze bloki trzeciego osiedla (na fot. 2 blok przy ulicy Tuwima), ogrzewane przez małe kotłownie, obsługujące po kilkanaście budynków. Ponieważ powiedziano mu, że budowa ciepłociągu jest odkładana na nieokreśloną przyszłość, doszedł do wniosku, że trzeba działać małymi krokami. Zaczął od opracowania dokumentacji na cieplik. Robotę zlecił, wykorzystując swoje kontakty w stolicy, Hydrobudowie 6 z Warszawy. Rury załatwił (w socjalizmie się nie kupowało tylko załatwiało) za pośrednictwem przewodniczącego Wojewódzkiej Rady Narodowej w Poznaniu.
Wszystko to działo się z pominięciem Wojewódzkiej Dyrekcji Budowy Osiedli Robotniczych w Poznaniu, bo Poznań centralnego ogrzewania jeszcze nie miał, a przecież nowy Konin to było „tylko osiedle robotnicze”.
Dziękujemy za Twoją obecność. Obserwuj nas w Wiadomościach Google, aby być na bieżąco.