Skocz do zawartości

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościCo wypadki na drogach miały wspólnego z wędlinami, czyli tajemnice końskiej jatki

Co wypadki na drogach miały wspólnego z wędlinami, czyli tajemnice końskiej jatki

KONIŃSKIE WSPOMNIENIA

Dodano:
Co wypadki na drogach miały wspólnego z wędlinami, czyli tajemnice końskiej jatki
Konińskie Wspomnienia

Na szczęście skontaktowała mnie ze swoją kuzynką, która przez kilka miesięcy 1972 roku tam pracowała.

- Dokładnie pamiętam, kiedy to było, bo mój syn miał wtedy pół roku – wspomina Anna Taras. – To już nie był taki prosty kiosk jak przy Dworcowej, tylko całkiem przyzwoity pawilon – pamięta.

Pamięta też, że stał on między starą kamienicą przy ulicy Kolejowej a wspomnianym wyżej blokiem przy Dworcowej 8. O owej kamienicy, wybudowanej przed wojną przez Piotra Sroczyńskiego, już kiedyś pisałem, więc więcej na jej temat można się dowiedzieć z tekstu „Kamienicznik z Kolejowej”. Pawilon z zacytowanym przez tygodnik „Zwierciadło” szyldem „Sprzedaż wyrobów końskich” stał w miejscu pierwszego od strony ulicy Dworcowej segmentu bloku przy Kolejowej 8 (fot. 3), a zniknął stąd w 1973 lub 1974 roku, kiedy rozpoczęła się budowa tego ostatniego.

Parówki za długie

Produkcję wędlin z końskiego mięsa Bolesław Łaciński zaczął pod koniec lat pięćdziesiątych lub zaraz na początku sześćdziesiątych. I nie był to bynajmniej jego wybór. W tamtych czasach nie można było samemu skupować żywca ani mięsa, bo wolny rynek hurtowy wtedy nie istniał. Na wszystko trzeba było mieć przydział, a kto go nie dostał, musiał zaprzestać produkcji lub zmienić branżę. I tak właśnie było z masarnią Bolesława Łacińskiego, któremu nagle odmówiono dostaw wieprzowiny, z których wyrabiał wędliny.

– Powiedzieli ojcu, że może teraz produkować parówki, nawet na eksport, albo wędlinę końską – wspominała tamten czas Bożenna Urbaniak. - No więc ojciec wybrał te parówki, ale spotkał się z przyjaciółmi, którzy mu odradzili. „Bolek, ty się lepiej zastanów”, powiedzieli. „Albo będą za długie, albo za krótkie te parówki, odrzucą ci i koniec. Weź tę koninę”. No i ojciec wziął koninę, choć zdążył już pojechać na jakieś szkolenie z produkcji parówek, i bardzo dobrze, jak się później okazało, zrobił.

Podchody z ludową władzą

Na koniec muszę jeszcze wyjaśnić pochodzenie końskiego mięsa, z którego Bolesław Łaciński produkował wędliny. Otóż w tamtych czasach transport towarowy, szczególnie ten lokalny, odbywał się głównie furmankami, ciągniętymi przez konie. Na polskich drogach było ich bardzo dużo, więc w przypadku kolizji z pojazdami mechanicznymi los zwierząt był raczej przesądzony. I to właśnie powypadkowe konie trafiały do masarni Bolesława Łacińskiego. Choć nie tylko.

Nie można też zapominać, że końskie wędliny produkowano z domieszką wieprzowiny, więc nadal potrzebne były przydziały z wydziału handlu. A że prywatny producent był dla socjalistycznego urzędnika ostatni w kolejce, przydziały te niemal zawsze były zbyt małe.

– Bywało, że dostawał na przykład ilość mięsa wystarczającą tylko do połowy miesiąca – opowiadała mi Bożenna Urbaniak. – Trzeba więc było iść do wydziału handlu i sprawę odpowiednio załatwić. I mięso się znajdowało.

Takimi podchodami z ludową władzą wypełnione było całe zawodowe życie Bolesława Łacińskiego (na fot. 4 po prawej tańczy z panią Wieczorkiewicz na balu rzemieślników w Koninie, obok jego żona z panem Wieczorkiewiczem), co zasługuje na osobną opowieść. Obiecuję, że  wkrótce będzie ją można przeczytać w Konińskich Wspomnieniach.

strona 3 z 3
Co wypadki na drogach miały wspólnego z wędlinami, czyli tajemnice końskiej jatki
Co wypadki na drogach miały wspólnego z wędlinami, czyli tajemnice końskiej jatki
Co wypadki na drogach miały wspólnego z wędlinami, czyli tajemnice końskiej jatki
Co wypadki na drogach miały wspólnego z wędlinami, czyli tajemnice końskiej jatki
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole