Skocz do zawartości

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościCzy stać nas na budowę basenów termalnych i hali sportowej na Pociejewie?

Czy stać nas na budowę basenów termalnych i hali sportowej na Pociejewie?

KONIN JEST NASZ

Dodano:
Czy stać nas na budowę basenów termalnych i hali sportowej na Pociejewie?
Konin jest Nasz

Budowa basenów termalnych i hali sportowej ma uczynić z Pociejewa łącznik między przedzielonymi doliną Warty częściami Konina. Biorąc pod uwagę, że zależnie od przyjętego wariantu będzie nas to kosztowało od 161 mln zł, gdyby miastu udało się zdobyć dofinansowanie, do niebotycznej kwoty 434 mln zł, zasadnicze pytanie brzmi: czy nas na to stać?!

Idea urbanistycznego połączenia starego i nowego Konina - jak przez wiele lat mówiliśmy, choć od dawna na południu mamy jeszcze nowszą część miasta - jest mi bardzo bliska i każdy tego rodzaju pomysł opisuję z życzliwością.

Zacznijmy od tego, że zdaniem autorów opracowania na temat zasadności realizacji tej inwestycji w formule partnerstwa publiczno-prywatnego:

„warunki budowlane na wyspie Pociejewo oceniono jako niekorzystne dla zabudowy. Największym problemem jest płytko występujący poziom wód gruntowych (często poniżej 1 metra). W okresach powodziowych teren ten może być podtapiany wodami gruntowymi, znajdującymi się w łączności hydraulicznej z wodami Warty”. Dodatkowo „bardzo istotnym problemem jest konieczność ochrony jakości wód podziemnych: teren ten przylega do granicy strefy ochronnej ujęcia wód dla miasta Konina. Ujmowany poziom wodonośny nie posiada żadnej naturalnej izolacji przed przenikaniem zanieczyszczeń (...). Zagrożenie dla ujęcia wody jest duże. (...) Z geotechnicznego punktu widzenia zabudowa jest możliwa, wymaga jednak zwiększonych nakładów finansowych”.

Przywołuję na samym początku artykułu te fragmenty opracowania, bo o wskazanych problemach mówiło się i pisało od dawna, wraz z pytaniem, dlaczego zrezygnowano z pierwotnej lokalizacji odwiertów geotermalnych na Międzylesiu. W odpowiedzi padał najczęściej argument, że przy dzisiejszej technice podniesienie terenu nie jest żadnym problemem. Pewnie nie jest, ale wyższe koszty już nim są, a te już okazują się dla tego przedsięwzięcia problemem kluczowym.

A są to, jak napisałem na wstępie, kwoty ogromne, pozostające w zasadzie poza możliwościami konińskiego budżetu, skoro tegoroczne przychody miasta zaplanowano w wysokości 594 mln zł. Analitycy jasno mówią, że samorząd nie będzie w stanie udźwignąć tego wydatku, nawet gdyby udało mu się zdobyć 70-procentowe dofinansowanie. Nieco lepiej to wygląda, gdyby inwestycję realizował partner prywatny, który przez dwadzieścia kolejnych lat pobierałby tak zwaną opłatę za dostępność, podobnie jak w przypadku mostów na Warszawskiej. Różnica jest taka, że o ile chętnych do budowy i remontów mostów i wiaduktów na trasie Warszawskiej nie brakuje, to do zarządzania termami chętnych raczej nie ma.

Okazuje się bowiem, że jest to działalność balansująca na krawędzi opłacalności, przy czym prognozy popularności tej formy spędzania wolnego czasu akurat w Koninie mają charakter dość ogólnych spekulacji. W założeniach przyjęto bowiem, że obszar, którego mieszkańcy mogą być zainteresowani skorzystaniem z konińskich term, zamieszkuje prawie 850 tys. osób, co może zaowocować w ciągu całego roku 388 tys. wizyt na basenach i 58 tys. klientów w saunarium. Dane te wyliczono na podstawie średniej ogólnopolskiej, ale nie można zapominać, że oprócz term maltańskich w Poznaniu i takiego samego ośrodka w Tarnowie Podgórnym, mamy konkurencję również na wschód od Konina w Poddębicach (na zdjęciu) i Uniejowie, nie wspominając o Kole, gdzie budowa jest bardziej zaawansowana niż u nas.

Czy powyższe oznacza, że budowę „ekologicznego salonu miasta”, jak z zadęciem nazwano w magistracie tę inwestycję, powinniśmy potraktować jako kolejną nierealną mrzonkę naszych polityków? Nie do końca.

strona 1 z 2
strona 1/2
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole