Skocz do zawartości

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościSprawa Kwileckich trzymała w napięciu nie tylko Berlin

Sprawa Kwileckich trzymała w napięciu nie tylko Berlin

KONIŃSKIE WSPOMNIENIA

Dodano:
Sprawa Kwileckich trzymała w napięciu nie tylko Berlin

Dzięki wyjątkowym talentom organizacyjnym i gospodarności Mieczysław Kwilecki zgromadził w swoim ręku majątek, szacowany na milion siedemset pięćdziesiąt tysięcy marek, zyskując bardzo silną pozycję wśród wielkopolskiego ziemiaństwa a wśród potomnych przydomek Wielkiego.

Mieczysław Kwilecki i jego najstarszy syn Hektor, również zainteresowany spadkiem po dalekich krewnych, twierdzili, że w depeszy mowa jest zapewne o kobiecie, od której wróblewscy Kwileccy chcą nabyć noworodka, aby przedstawić go jako swego spadkobiercę. Ci ostatni wszystkiemu zaprzeczyli, tłumacząc, że chodzi o położną, którą zamierzali zatrudnić do zbliżającego się porodu.

Podejrzany poród w Berlinie

Wszystko to były jednak tylko podejrzenia, które zamieniły się niemal w pewność, gdy rozeszła się plotka, że hrabina Izabela zamierza rodzić we Włoszech. Tego Mieczysławowi Kwileckiemu było już za wiele. Wysłał do Wróblewa gniewny list, w którym ostrzegł dalekiego kuzyna, że poród za granicą odbiera jako próbę uniemożliwienia mu kontroli narodzin dziecka.

Hrabina Izabela Węsierska-Kwilecka do Włoch wprawdzie nie pojechała, ale dziecko urodziło się w mieszkaniu wynajętym w eleganckiej dzielnicy Berlina. Hrabia Józef Adolf Stanisław Marian Kwilecki przyszedł na świat 27 stycznia 1897 roku o godzinie piątej rano. Dziecko odbierała akuszerka z Warszawy, niejaka Cwellowa. Wprawdzie wezwano telegraficznie do położnicy domowego lekarza Kwileckich doktora Rosińskiego z Wronek, lecz na miejsce przyjechał dopiero w osiemnaście godzin po narodzeniu się dziecka. Choć nie był wolny od wątpliwości, uznał w końcu, że poród odbył się prawidłowo.

Spór o hrabiego Józia

Świadectwo doktora Rosińskiego nie przekonało jednak dalekich kuzynów. Mieczysław zażądał od Zbigniewa rozmowy na osobności, ale ten odmówił. Dziedzic Kwilcza, Oporowa i Gosławic napisał więc drugi list, w którym zapewnił kuzyna z Wróblewa, że gotów jest przyrzec milczenie przez dziesięć lat (do czasu przedawnienia się ściganego przez ówczesny kodeks karny przestępstwa „podsunięcia dziecka”), jeśli Zbigniew przyzna się, że Józef nie jest jego potomkiem. Adresat nie odpowiedział na propozycję, wytoczył za to dalekim krewnym proces o uznanie prawego pochodzenia małego Józia. Podobieństwo czteroletniego już chłopca do matki było, jak pisze Stanisław Szenic, uderzające, a dwie kobiety towarzyszące Izabeli Kwileckiej w wyprawie do Berlina zeznały pod przysięgą, że były przy połogu, toteż Sąd Okręgowy w Poznaniu przyznał rację rodzicom małego Józia.

Wkracza pruska prokuratura

Dla Mieczysława i Hektora Kwileckich to już nie była jedynie walka o wielki spadek, ale i sprawa honoru. Nie wypadało im ustąpić, by nie zostać posądzonymi o rozpętanie całej tej afery jedynie z pobudek materialnych. Nowych poszlak dostarczyła Jadwiga Andruszewska, zaufana służąca hrabiny Izabeli, która po rozstaniu się w gniewie ze swoją chlebodawczynią zaczęła rozpowiadać, że dziecka dla hrabiostwa Kwileckich szukała jej matka, pełniąca wtedy we Wróblewie funkcję klucznicy. Kobieta miała kupić dziecko w Krakowie i zawieźć do Berlina. O wszystkim opowiedziała córce dopiero na łożu śmierci, więc osobiście potwierdzić tych sensacyjnych nowin już nie mogła.

Sprawa Kwileckich trzymała w napięciu nie tylko Berlin
Sprawa Kwileckich trzymała w napięciu nie tylko Berlin
Sprawa Kwileckich trzymała w napięciu nie tylko Berlin
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole