Skocz do zawartości

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościSprawa Kwileckich trzymała w napięciu nie tylko Berlin

Sprawa Kwileckich trzymała w napięciu nie tylko Berlin

KONIŃSKIE WSPOMNIENIA

Dodano:
Sprawa Kwileckich trzymała w napięciu nie tylko Berlin

Dzięki wyjątkowym talentom organizacyjnym i gospodarności Mieczysław Kwilecki zgromadził w swoim ręku majątek, szacowany na milion siedemset pięćdziesiąt tysięcy marek, zyskując bardzo silną pozycję wśród wielkopolskiego ziemiaństwa a wśród potomnych przydomek Wielkiego.

Ponieważ śledczy zaprzeczył zarzutom, kobieta trafiła w końcu za kratki. Jednak następni świadkowie na temat obecności Anieli Andruszewskiej w Wróblewie zeznali to samo. Zauważyła to prasa i nawet gazety niechętne Polakom zaczęły krytykować przewodniczącego składu sędziowskiego

Zaskakujące oświadczenie

Tymczasem 19 listopada 1903 r., w siedemnastym dniu procesu, hrabia Hektor Kwilecki złożył zaskakujące oświadczenie, że wobec zarzutów części prasy o interesowność zrzeka się majoratu wróblewskiego. Nie odniosło ono jednak zamierzonego skutku, prasa odnotowała bowiem, że to Mieczysław Kwilecki, a nie jego syn Hektor, odziedziczyłby Wróblewo w razie śmierci hrabiego Zbigniewa Węsierskiego-Kwileckiego, gdyby sąd uznał małego Józia za dziecko nieprawe.

Narada trwała sześć godzin

Postępowanie dowodowe zamknięto cztery dni później, a wystąpienia prokuratorów i obrońców zabrały następne dwa dni. W środę, 25 listopada 1903 roku, kiedy miało nastąpić ogłoszenia wyroku, przed gmachem sądu od wczesnych godzin rannych zbierali się ludzie. Na wypełnioną do ostatniego miejsca salę rozpraw nie wpuszczano już nawet osób z kartami wstępu. Zbita masa ludzka wypełniła szczelnie sądowe korytarze, więc dla bezpieczeństwa nakazano wszystkim opuszczenie gmachu. Na wyrok czekało przed sądem – jak pisze Stanisław Szenic – „dobrych kilkadziesiąt tysięcy berlińczyków”. Kiedy przysięgli udali się na naradę, nikt nie opuszczał sali sądowej, choć ich nieobecność trwała aż sześć godzin!

Bez lustra i sztućców

Ogłoszony przez przysięgłych werdykt uniewinniający wszystkich oskarżonych publiczność przyjęła wybuchem radości. Jeszcze większa euforia zapanowała, gdy nowinę zaniesiono zgromadzonym przed gmachem sądu. Kiedy wkrótce boczną bramą opuścili więzienie hrabiostwo Kwileccy, ulica długo wiwatowała na ich cześć. Następnego dnia hrabina Izabela Kwilecka udzieliła wywiadu reporterce Berliner Tageblatt. „Najgorsze było to – powiedziała między innymi - że do sierpnia nie miałam w więzieniu zwierciadła. Proszę wyobrazić sobie kobietę bez zwierciadła! Jeszcze jedno. O godzinie 6 wieczorem zabierano mi nóż i widelec. Toteż, gdy po tej godzinie chciało mi się jeść, musiałam używać palców. Czy to nie obrzydliwe!?”.

Ironia losu

Józef Kwilecki został ostatecznie dziedzicem Wróblewa, ale – o ironio losu – zmarł w 1928 r. bezpotomnie i ordynacja przeszła w ręce Dobiesława Kwileckiego, syna Hektora.

Zanim jednak berliński proces o sukcesję wróblewskiej ordynacji się rozpoczął, w 1898 r. Mieczysław Kwilecki przekazał majątek Gosławice wraz z nabytym trzynaście lat wcześniej Grodźcem 35-letniemu synowi Kazimierzowi. Za siedzibę nowy właściciel obrał nie dwór w Malińcu, a pałac w Grodźcu. O tym jednak napiszę w kolejnym odcinku sagi rodu Kwileckich.

Robert Olejnik

Przy pisaniu tego tekstu korzystałem z informacji zawartych w rozdziale „Sprawa Kwileckich” z książki Stanisława Szenica „Pitaval Wielkopolski”, z której pochodzą też zamieszczone tutaj ilustracje.

strona 5 z 5
Sprawa Kwileckich trzymała w napięciu nie tylko Berlin
Sprawa Kwileckich trzymała w napięciu nie tylko Berlin
Sprawa Kwileckich trzymała w napięciu nie tylko Berlin
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole