Rozwiń skrzydła, czyli jak niepełnosprawni podbiją przestworzaÂ
Zajęcia szybowcowe dla osób z niepełnosprawnością ruchową w ramach autorskiego projektu Fundacji Podaj Dalej pn. „Rozwiń skrzydła”, kurs podstawowy.
Zajęcia szybowcowe dla osób z niepełnosprawnością ruchową w ramach autorskiego projektu Fundacji Podaj Dalej pn. „Rozwiń skrzydła”, kurs podstawowy.
Lądowanie w polu lotniska nie zawsze się udaje. Zdarza się, że szybowiec, który zboczył z kursu trzeba ciągnąć kilkaset metrów z powrotem na start. Siła i zręczność sześciu wolontariuszy Fundacji Podaj Dalej, przydają się wtedy najbardziej. Ale też i do codziennego wspierania sześciu osób z niepełnosprawnością, uczestników I tury szybowcowego kursu podstawowego realizowanego w ramach fundacyjnego projektu „Rozwiń skrzydła”.
Grzegorza (32 lata) z Dębicy od dzieciństwa „ciągnęło w powietrze”. Grzegorz po prostu lubi patrzeć na ziemię z wysokości. Musiał tylko wybrać urządzenie, które mu zapewni bezpieczne oglądanie. Grzegorz urodził się z wadą wrodzoną prawej nogi. Choć wydłużana, to jednak jest wciąż krótsza od lewej i zdecydowanie od niej słabsza. Skorygowana chirurgicznie stopa też nie zapewnia stabilnego wsparcia dla reszty ćwiczonego na siłowni i jazdą na rowerze ciała. Z lotami na paralotni, choć dającymi poczucie ogromnej swobody, wiąże się ryzyko upadków. Grzegorz bał się, że przytrafi mu się kontuzja i nie będzie mógł w ogóle chodzić. Wybrał szybowce jako pewniejsze. O kursach szybowcowych dla osób z niepełnosprawnością realizowanych przez Fundację z Konina, dowiedział się od dyrektora aeroklubu w Stalowej Woli. Dowiedział się także jak trudna jest droga do uzyskania licencji pilota szybowcowego.
Pierwszy krok to kwalifikacja przez lekarza Urzędu Lotnictwa Cywilnego. Drugi to zaliczenie e-learningowego szkolenia. Zakres wiedzy podobny jak na kursach dla pilotów paralotni, czyli m.in. zagadnienia z prawa lotniczego i procedur kontroli lotów, łączności, meteorologii, zasad lotu, planowania i wykonania lotu, nawigacji, procedur i bezpieczeństwa lotu, a także budowy technicznej i zasad działania – w tym wypadku szybowców. Grzegorz przeszedł przez „naszpikowany wiedzą” kurs w czasie prawie rekordowym, bo w ciągu miesiąca. Poświęcił na niego jeden miesiąc podporządkowując mu niemal całe swoje życie. Na szczęście żona i szef agencji reklamowej, w której pracuje okazali wyrozumiałość. Kiedy Grzegorz zdał ostatni egzamin wiedział, że może już zacząć pakować plecak, żeby pojechać na szkolenie praktyczne.
Podstawowy kurs szybowcowy na lotnisku w Turbii niedaleko Stalowej Woli zaliczyło w dniach od 25 sierpnia do 14 br. września sześć osób. Oprócz Grzegorza, także Beata, Liliana, Sławomir, Jarosław i Bartosz. Troje z nich to „wózkersi” (osoby poruszające się na wózkach), a troje to „chodziaki” (osoby niepełnosprawne ruchowo poruszające się o własnych siłach). W codziennych zajęciach towarzyszyło im sześciu wolontariuszy Fundacji Podaj Dalej.
Szybowce szkoleniowe na lotnisku były dwa. Pierwszy to „Duo Discus” instruktora Adama Czeladzkiego. Szybowiec jedyny w swoim rodzaju, przystosowany do pilotażu przez osoby z niepełnosprawnością ruchową. Wszystkie urządzenia, które w innych szybowcach są na dole w postaci pedałów i dźwigi – w „Duo Discusie” przeniesiono do kolumny sterowniczej i urządzeń nawigacyjnych, tak aby pilot mógł je obsługiwać rękoma. Bo sam Adam Czeladzki też jest osobą niepełnosprawną. Drugi szybowiec to szkoleniowy, klasyczny „Puchacz”. Oba mają podwójne urządzenia sterownicze: dla instruktora i dla adepta.
Pierwszy lot, z instruktorem, to wykonanie koła nad lotniskiem. Kolejnych lotów jest po 60 dla każdego kursanta. Lotów krótszych – od 3 do 5 minut, dłuższych i bardzo długich – 1-2 godzinnych. Adepci szkolą start, latanie po prostej, łuki, zakręty, lądowanie. Im więcej lotów, tym mniejszy zakres pomocy instruktora. Czasem adept nawet nie wie, że już sam steruje szybowcem. W połowie szkolenia każdy z uczestników odbywa lot kontrolny z szefem miejscowego Aeroklubu Dariuszem Łukawskim. To on decyduje o zakwalifikowaniu adepta do kolejnego etapu. W trakcie zajęć praktycznych cały czas sprawdzana jest wiedza teoretyczna kursantów.
Kiedy Bartosz (41 lat) z Zakopanego wsiadał do szybowca po raz pierwszy „powietrzną wiedzę” miał już opanowaną. Przez 15 lat uprawiał paralotniarstwo. W 2007r., podczas lotów w Turcji zniosło go na skały. Połamał kręgosłup. Nie usiedział długo na wózku w jednym miejscu. Jeździ na rowerze, pływa kajakiem i sam, a na Monoski jeździ tak dobrze, że zdobył wicemistrzostwo Polski w tym sporcie. Po wypadku mówił: w powietrze już nigdy. Teraz mówi: paralotnią już nigdy. Według niego jest zbyt krucha, zbyt nieprzewidywalna, może się złożyć podczas lotu. Szybowiec jest stabilniejszy, a swoje płaty ma zawsze w tym samym miejscu. Paralotnia i szybowiec? To tak jak rower i motocykl – niby mają tak samo po dwa koła, ale jeżdżą zupełnie inaczej.
Bartosz ma takie marzenie, żeby Tatry udostępnić osobom poruszającym się na wózkach. Od wypadku, on góral z Zakopanego, nie był w swoich ukochanych górach, bo wejść nawet na ścieżki turystyczne nie może. Na razie ma dwa inne cele. Najpierw ożenić się – to już we wrześniu. A potem zdobyć licencję pilota szybowcowego. Ale to później. Kiedy? Bartosz jeszcze nie wie. Ale dla niego liczy się sama realizacja celu, a nie jej termin.
Dziękujemy za Twoją obecność. Obserwuj nas w Wiadomościach Google, aby być na bieżąco.