Strajki nie przeszkodziły w budowie walcowni w Koninie
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA
Wprawdzie decyzję o budowie walcowni aluminium przy konińskiej hucie podjęto już kilka dni po rozpoczęciu rozruchu elektrolizy, ale to wcale nie przesądzało terminu, kiedy inwestycja zostanie zrealizowana.
Budowa walcowni szła sprawnie, choć w grudniu 1970 roku, gdy w sąsiednich województwach rozgorzały strajki, obawiano się, czy dwutysięczna załoga się do nich nie przyłączy. Do niczego takiego nie doszło, dzięki czemu już w grudniu 1971 r. można było przystąpić do rozruchu walcarki gorącej. Wprawdzie według planu miało to nastąpić dopiero cztery miesiące później, ale stan przygotowań pozwalał już na podjęcie takiej próby, a poza tym chciano w ten sposób jeszcze bardziej podnieść rangę wydarzenia, jakiego spodziewano się na koniec roku, kiedy to obie polskie huty aluminium miały po raz pierwszy w naszym kraju wyprodukować razem w ciągu jednego roku 100 tys. ton tego srebrzystego metalu.
Feta bez walcarki
Ogłaszanie, że to lub tamto „zostało oddane do użytku przed terminem” należało do stałego rytuału ówczesnej propagandy, bo każdego roku w przeddzień ważnych świąt państwowych, jak 1 maja (święto ludzi pracy), 22 lipca (rocznica ogłoszenia manifestu PKWN, uważanego za akt założycielski Polski Ludowej) lub 7 listopada (rocznica wybuchu rewolucji bolszewickiej w Rosji), albo zwyczajnie - jak było w przypadku konińskiej walcowni - na koniec roku kalendarzowego, chwalono się sukcesami produkcyjnymi. Z walcarką gorącą tym razem jednak się nie udało, bo podjęta 27 i 28 grudnia 1971 pierwsza próba uruchomienia tego urządzenia zakończyła się niepowodzeniem.
Choć bez walcarki, zaplanowana na 30 grudnia feta się odbyła, a wzięli w niej udział przedstawiciele obu hut, stosownego zjednoczenia i ministerstwa przemysłu ciężkiego, a także oficjele z województwa i powiatu.
Jak królik z kapelusza
- Stutysięczna tona została uroczyście przewieziona z elektrolizy na odlewnię w kadzi, na której wypisano dużymi literami „100 tys. tona”, na specjalnie przygotowanym i udekorowanym pojeździe ciągnikowym – wspominał w kronice huty Tadeusz Matyba.
W obecności wszystkich zgromadzonych metal został przelany z kadzi do pieca odlewniczego, z którego po pewnym czasie rozpoczęto odlewać wlewek, ważący ponad pięć ton wielki blok metalu, gruby na 30 cm, szeroki na półtora metra i długi na pięć.
- Zdziwienie wszystkich gości wywołał fakt, że wlewek ten odlano w tak krótkim czasie – czytamy w kronice zapiski Tadeusza Matyby. - Przecież potrzeba sporo czasu na rafinację metalu oraz samo jego odlanie.