Skocz do zawartości

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościPo fabryce Włodarczyka pozostał tylko „skarb” i wspomnienia

Po fabryce Włodarczyka pozostał tylko „skarb” i wspomnienia

KONIŃSKIE WSPOMNIENIA

Dodano:
Po fabryce Włodarczyka pozostał tylko „skarb” i wspomnienia

Fabryka Zygmunta Włodarczyka produkowała nie tylko maszyny rolnicze, ale zajmowała się również między innymi remontami walców drogowych i handlem. - Ojciec otworzył przy naszej fabryce sklep żelazny, nieduży ale dobrze zaopatrzony – wspominał po latach Stefan Włodarczyk.

Fabrykę od razu zamknięto, pozostawiono jedynie na jakiś czas sklep żelazny, za który PZGS płacił dzierżawę. - W jednym z mieszkań naszej kamienicy jakaś spółdzielnia krawiecka coś tam produkowała, ale kiedy okazało się, że budynek wymaga remontu, bo zaczął przeciekać, zamknęli i wyprowadzili się. I potem to już czas niszczył...

Cały dom dla lokatorów

Rodzina nie otrzymała żadnego odszkodowania za fabrykę, zapłacono im jedynie za kamienicę i plac. Maszyny gdzieś zostały pozabierane. Jedna z nich, potężna dmuchawa, trafiła do jakiejś odlewni aż w Kaliszu. O pracownikach wiadomo jedynie, że dwóch albo trzech formierzy znalazło pracę w kopalni. Podobnie zresztą jak obaj synowie Zygmunta Włodarczyka. Stefan podjął tam pracę zaraz po ukończeniu studiów i przez wiele lat pełnił w konińskim zakładzie górniczym obowiązki głównego inżyniera od inwestycji (na fot. nr 12 z lewej). Nieco później trafił tam jego młodszy brat (na fot. nr 13 z lewej), który z czasem został szefem kopalnianego transportu.

Zygmunt Włodarczyk zmarł w 1958 r. a jego żona mieszkała przy ulicy Słowackiego (fot. nr 14) do 1960 r., kiedy po opuszczeniu przez centralę mięsną domu Tadeusza Skarbka (on sam zmarł w 1950 r.) przy ulicy Wojska Polskiego, rodzina podjęła desperacką decyzję, by ratować tę posesję przed kolejnymi niechcianymi lokatorami. – Zapadła decyzja, żeby przekonać urzędników miejskich, że babcia ze stryjem Stefanem przeniosą się na Wojska Polskiego, a w zamian oddadzą miastu powierzchnie mieszkaniowe przy Słowackiego – tłumaczy Grzegorz Włodarczyk. - I ten fortel się udał na tyle, że cały dół mieliśmy dla siebie, bo na górze cały czas byli jeszcze lokatorzy z magistrackiego przydziału. Najpierw państwo Radomscy, a po nich jeszcze chyba ze trzy rodziny się przewinęły. Przydziały nowych lokatorów skończyły się ostatecznie dopiero pod koniec lat dziewięćdziesiątych, kiedy przyszło nowe.

Tylko do rozbiórki

Państwo nadal jednak użytkowało pomieszczenia gospodarcze przy Wojska Polskiego. – W tych po lewej stronie posesji, gdzie wcześniej miał swoje biura PZGS, ulokowano Spomasz, firmę zajmującą się naprawą sprzętu chłodniczego dla handlu i gastronomii – wspomina Grzegorz Włodarczyk. - Po prawej, za domem, gdzie wcześniej funkcjonowała wytwórnia papy, PSS zrobił bazę remontowo-budowlaną. Trzymali tutaj materiały budowlane, nowe wyposażenie dla sklepów, albo składowali stare, z którym nie potrafili się rozstać i rozsypywało się tutaj przez nikogo nie doglądane. Podobnie zresztą, jak same budynki, o które nie dbano, więc niszczały z roku na rok. To, co z nich zostało, nadaje się już tylko do rozbiórki (fot. nr 15).

Po fabryce Włodarczyka pozostał tylko „skarb” i wspomnienia
Po fabryce Włodarczyka pozostał tylko „skarb” i wspomnienia
Po fabryce Włodarczyka pozostał tylko „skarb” i wspomnienia
Po fabryce Włodarczyka pozostał tylko „skarb” i wspomnienia
Wlodarczyk5
Wlodarczyk6
Wlodarczyk7
Wlodarczyk8
Wlodarczyk9
Wlodarczyk10
Wlodarczyk11
Wlodarczyk12
Wlodarczyk13
Wlodarczyk14
Wlodarczyk15
Wlodarczyk16
Wlodarczyk17
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole