Po dwóch latach wystąpiła do sądu o uznanie męża za zmarłego
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA
Choć wkrótce minie od tamtych chwil osiemdziesiąt lat, o swoim pożegnaniu z ojcem Zofia Skalska wciąż opowiada ze ściśniętym gardłem. Dopiero po latach dowiedziała się, że jego życie zakończono strzałem w głowę, a ciało zepchnięto do rowu gdzieś pod Charkowem.
Choć wkrótce minie od tamtych chwil osiemdziesiąt lat, o swoim pożegnaniu z ojcem Zofia Skalska wciąż opowiada ze ściśniętym gardłem. Dopiero po latach dowiedziała się, że jego życie zostało przerwane strzałem w głowę, a ciało zepchnięto do rowu gdzieś pod Charkowem.
– To było tak dawno, miałam wtedy zaledwie osiem lat, a wciąż mam przed oczami tatę w mundurze, jak zwraca się do pana Wincentego Kosiorkiewicza, woźnego w naszej szkole, że oddaje nas pod jego opiekę - wspomina Zofia Skalska. - Pan Wincenty był człowiekiem samotnym i tata bardzo go lubił, podobnie zresztą, jak wszyscy chyba w szkole. I on faktycznie się nami, to znaczy mną, moim starszym bratem i mamą, zaopiekował. Na tyle, na ile mógł i potrafił.
Austriak dał zastrzyk
Kiedy Niemcy wkroczyli do Gosławic, wyrzucili Lucynę Rybarczyk i dwójkę jej dzieci z mieszkania w szkole (na fot. nr 2, zrobionej przed 1939 r.). Cała trójka przeniosła się do domu młynarza Stanisława Kuszyńskiego, do którego piekarni dzieciarnia biegała podczas przerw na drugą stronę ulicy po świeże bułki. Wkrótce okupanci wyrzucili stamtąd jego rodzinę, ale Rybarczyków pozostawili. – To wtedy pan Kosiorkiewicz uratował mi życie – pamięta Zofia Skalska. – Zachorowałam na dyfteryt, więc on przyprowadził ze szkoły, gdzie stacjonowali niemieccy żołnierze, lekarza w mundurze, który dał mi zastrzyk. Ten Austriak powiedział, że mi pomaga, bo w domu zostawił takie same małe dzieci, jak ja.
Piszcie, nie czekając na odpowiedź
Jesienią 1939 listonosz przyniósł im kartkę, adresowaną częściowo cyrylicą (il. nr 3): „Żyję – jestem zdrów i cały” – przeczytali najważniejszą dla nich informację. Stefan Rybarczyk napisał, że jest w obozie jeńców wojennych w Starobielsku, i że bardzo za nimi tęskni. Martwi się o najbliższych i często śni o nich. Wciąż ogląda ich fotografie, które tam, w tym ciężkim położeniu są dla niego jak relikwie: „Poprzez fotografie jestem zawsze z Wami”. Miesiąc później przyszła druga kartka, datowana na 30 listopada 1939 r. „Jestem w ZSRR, czuję się zdrów” – napisał. „Piszcie do mnie dużo i często, nie czekając na moją odpowiedź, będzie to dla mnie najmilsza lektura.” – prosił.
Dziękujemy za Twoją obecność. Obserwuj nas w Wiadomościach Google, aby być na bieżąco.