Skocz do zawartości

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościNa trop Bielaja naprowadziła milicję książka telefoniczna

Na trop Bielaja naprowadziła milicję książka telefoniczna

Dodano:
Na trop Bielaja naprowadziła milicję książka telefoniczna

Ponieważ nie udało się znaleźć maszyny, na której zostały napisane anonimy, wysłane do piątki mieszkańców Konina, i żądanie okupu za porwaną lekarkę z Płocka, kapitan Jan Dzięcielski zadał sobie pytanie: kim mógł być ich autor?

Nie jest pewne, czy takie akurat były okoliczności zatrzymania Zygmunta Bielaja, bo Anna Naskręcka-Piskorz, która była wtedy zastępczynią kierowniczki księgarni, nie pamięta, żeby to się odbyło pod ich oknami. Tak czy inaczej, za kratami aresztu znalazł się człowiek zaliczany do tej pory do elity Konina, co dla mieszkańców miasta było prawdziwym szokiem.

Dowodem były czcionki

Śledczy przystąpili do zbierania dowodów, potwierdzających, że Zygmunt Bielaj był nie tylko autorem anonimów, ale i porwania Stefanii Kamińskiej. Zaczęto od poszukiwania maszyny do pisania marki Mercedes, na której napisano zarówno list do Kazimierza Kamińskiego z żądaniem okupu za żonę, jak i późniejsze listy do pięciu mieszkańców Konina. Nie znaleziono jej w domu państwa Bielajów przy ulicy Grodzisko 1, a sam podejrzany oświadczył podczas przesłuchania, że nigdy urządzenia tej marki nie posiadał, co potwierdziła też jego żona.

Jednak milicjanci szybko ustalili nazwisko mechanika, u którego Zygmunt Bielaj od lat naprawiał swoją maszynę do pisania, będącą przecież jego podstawowym narzędziem pracy. Mężczyzna twierdził początkowo, że nie pamięta marki maszyny, jaką jego stały klient przynosił mu do naprawy, kiedy jednak uświadomiono mu, że rzecz dotyczy najprawdopodobniej morderstwa, zmienił zeznania. Przyznał, że kilka miesięcy wcześniej Bielaj przyniósł mu do naprawy starą mercedes, tę samą, w której kilkanaście lat wcześniej dorabiał zniszczone litery „ż” i „ź”. To była kluczowa informacja, bo właśnie te czcionki wyróżniały się we wszystkich anonimowych listach. A także we wszystkich maszynopisach Bielaja - przede wszystkim artykułach wysyłanych do redakcji Gazety Poznańskiej.

Utopił w bagnie

Początkowo wersję rodziców na temat maszyny do pisania podtrzymała najstarsza córka Bielajów, ale w końcu przyznała, że kłamała, bo prosiła ją o to matka. Natomiast jej dwie młodsze siostry od razu zeznały, że widziały mercedes jeszcze latem 1970 r. Dlaczego więc, mimo dokładnego przeszukania domu podejrzanego, maszyny nie znaleziono? Okazało się wkrótce, że zanim zatrzymano Zygmunta Bielaja, któryś z dobrze poinformowanych znajomych ostrzegł go, że organa ścigania o niego dopytują. Wtedy postanowił się jej pozbyć. Jak się wkrótce okazało, utopił ją w bagnie. Wyjawił to śledczym, kiedy osaczony dowodami, musiał już przyznać się do autorstwa listów. Ale tylko listów.

Robert Olejnik

Przy pisaniu niniejszego artykułu korzystałem głównie z książki Wilhelminy Skulskiej „Bez skrupułów”. Zapraszając Czytelników do lektury kolejnych części opowieści o sprawie Bielaja, zachęcam do sięgnięcia po powieść Jacka Ostrowskiego „Ostatnia wizyta”, która jest zbeletryzowaną wersją opisywanej przeze mnie historii (fot. nr 3). 

strona 3 z 3
Podejrzany dziennikarz utopił maszynę do pisania w bagnie
Podejrzany dziennikarz utopił maszynę do pisania w bagnie
Podejrzany dziennikarz utopił maszynę do pisania w bagnie
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole