Czy to możliwe, że władze Konina nie chcą żadnych inwestorów?

A jeśli synek przynosi do domu nie to, co miał na liście, przez czas dłuższy, rodzice powinni się zastanowić, czy ich dziecko jest niesprawne umysłowo, czy wręcz przeciwnie - sprytne i bezczelne ponad miarę. Dość długa praca w konińskim dziennikarstwie dała mi możliwość poznania bardzo wielu osób z grupy, która już prawie ćwierć wieku sprawuje władzę w Koninie, i odbycia z nimi niejednej rozmowy. I mogę zapewnić, że nie brak wśród nich ludzi inteligentnych i dysponujących przyzwoitą wiedzą tak fachową jak i ogólną.

Dlaczego w takim razie ich wieloletnie usiłowania nie przynoszą efektów, oczekiwanych przez mieszkańców Konina, dlaczego w naszym mieście tak trudno o pracę, której otrzymanie nie zależy od widzimisię prezydenta Konina i jego otoczenia? Przecież przygotowanie terenów inwestycyjnej to nie jest zadanie dla tytanów intelektu i zarządzania. Wystarczy średnio rozgarnięty kierownik z grupą podwładnych i odpowiednim budżetem.

A skoro konińscy urzędnicy nie poradzili sobie z tym zadaniem przez cztery lata, może po prostu nie chcieli? Może ludzie rządzący Koninem najzwyczajniej w świecie boją się nowych pracodawców, którzy mogą dać mieszkańcom naszego miasta wybór? Przecież każde miejsce pracy, którą można zdobyć bez pośrednictwa magistratu, to uszczuplenie ich władzy. Bo nigdy nie wiadomo, co zrobią ludzie, którzy mają wybór. Jeśli nie będą się już bali utraty pracy, mogą na przykład oddać władzę w Koninie komuś innemu, niż obecnie zasiadający w gmachu przy placu Wolności!

Robert Olejnik

koninjestnasz@portal.lm.pl

Czytaj również: „Bo prezydent Nowicki boi się prezerwatywy”