Pijany koninianin wspiera walkę prezydenta z... alkoholizmem
KONIN JEST NASZ
Sądząc po liczbie sklepów, sprzedających w Koninie alkohol, można odnieść wrażenie, że koncesję na jego sprzedaż otrzymuje każdy, kto się o nią zwróci.
Kto konkretnie je dostanie, zależy od prezydenta Konina, znów występującego w roli dobrodzieja, który – nigdy wprawdzie nie mówiąc tego głośno – subtelnie w ten sposób zachęca: głosuj na mnie, bo ktoś inny na moim miejscu może ci tych pieniędzy nie dać.
Że pijani są na ulicach, a liczba uzależnionych wciąż jest zatrważająca? I tak będą, bo taka jest natura nałogu, odpowiedzą zapewne zwolennicy proalkoholowej polityki miasta. Że szkło wala się po krzakach? Z czasem się rozkruszy i zamieni w piasek. Że moczem śmierdzi wszędzie tam, gdzie piwosze się zbierają? Jednemu śmierdzi, drugiemu pachnie...
Czy wszystko, co wyżej napisano, prowadzi do tezy, że prezydent rozpija mieszkańców Konina? Bez przesady, wszak są to ludzie dorośli, których do picia nikt nie zmusza. Jednak zakup alkoholu pan prezydent bardzo ułatwia, czyniąc tym zadość interesom sklepikarzy i całej rzeszy specjalistów od „rozwiązywania problemów alkoholowych”. A że efekty pracy tych ostatnich są – oględnie rzecz ujmując – dość skromne, biznes ten kręci się i – jeśli coś z tym nie zrobimy – długo jeszcze będzie kwitł w naszym mieście.
Mieście, którego prezydent zachowuje się jak strażak ochotnik, który podpala, żeby dostać później pieniądze za gaszenie.
Robert Olejnik
koninjestnasz@portal.lm.pl
Czytaj również: „Pomnik prezydenta Nowickiego na bulwarze nadwarciańskim”
Dziękujemy za Twoją obecność. Obserwuj nas w Wiadomościach Google, aby być na bieżąco.