Na raucie w Koninie Józef Piłsudski jadł z talerzy od Reymondów
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA
Są tam też: fabryka porcelany w Kole i skład nafty w Kutnie, fabryka sukna w Opatówku i tkacka w Zduńskiej Woli, dwie garbarnie w Kaliszu, a także cukrownia w Zbiersku.
Niczym pałac Schlessera
Wszystko to wskazuje na doskonałą kondycję firmy Edwarda Reymonda i tłumaczy, skąd koniński przedsiębiorca miał pieniądze na postawienie tak okazałego domu, który dla koninian już na zawsze pozostał pałacem (il. 3), choć daleko mu do budynków, które zwykliśmy obdarzać takim mianem. Dom powstał najprawdopodobniej pod koniec lat 80. XIX wieku. - Kiedy byłem w Ozorkowie zobaczyć grób rodziców Edwarda, przez przypadek obejrzałem też pałac Henryka Schlessera i zauważyłem, że pałac Reymonda jest mniejszą wersją tego właśnie budynku – opowiadał siódmego września Damian Kruczkowski, niestrudzony badacz dziejów Reymondów, osobom, które zwiedzały otwartą na dwa dni willę (fot. 4). - Najprawdopodobniej został zaprojektowany przez berlińskiego architekta Friedricha Adlera, który jest też autorem projektów budynków w Berlinie i kościoła w Bydgoszczy. Był przedstawicielem eklektyzmu, stylu łączącego ze sobą elementy różnych epok.
Nie zachowały się żadne plany ani wspomnienia, na postawie których można by ustalić, jakie było przeznaczenie poszczególnych pomieszczeń. Wiadomo tylko, że pokój, znajdujący się na prawo od wejścia do budynku, służył Ludwikowi Reymondowi za gabinet. - W łazience pozostały już tylko odciski płytek terakotowych, ale udało mi się ustalić, na podstawie wzoru pod płytką, który odcisnął się w pozostałej na podłodze zaprawie, że to sygnatury fabryki płytek z Opoczna.
Teraz Ludwik
Edward nie nacieszył się zbyt długo swoim nowym domem, bo zmarł kilka lat po jego wybudowaniu w wieku zaledwie 53 lat. Doczesne szczątki pierwszego konińskiego Reymonda spoczęły w rodzinnym grobowcu na cmentarzu ewangelickim w Koninie przy ul. Kolskiej, gdzie do dziś można oglądać piękny grobowiec z czarnego kamienia z równie piękną spiżową figurą Chrystusa (fot. 5-7).
Schedę po ojcu przejął w 1895 r. 26-letni Ludwik. Natomiast jego starszy przyrodni brat Karol wyjechał, po ukończeniu szkół, do Łodzi, gdzie założył przedstawicielstwo magdeburskiej firmy, produkującej lokomobile. Damian Kruczkowski zdołał ustalić, że ożenił się tam z Aurelią Arlet, z którą miał syna Edwarda Gustawa. Nie wiadomo jednak, czy chłopiec dożył wieku dojrzałego, a jeśli tak, to co z nim się działo. Niewykluczone, że uda się to jeszcze kiedyś ustalić.
Dziękujemy za Twoją obecność. Obserwuj nas w Wiadomościach Google, aby być na bieżąco.