Cichy upadek konińskiego klubu. Co się stało ze Spartą?
Bez większego rozgłosu, niemal niezauważalnie, upadł najstarszy klub sportowy w Koninie. Dwa i pół roku po tym, jak wybrany został nowy zarząd, a prezesem został Szymon Salzman, Sparta Konin de facto nie istnieje.
Co najmniej kilkudziesięciotysięczne długi, odchodzący trenerzy i zawodnicy, rozwiązywane grupy młodzieżowe i niejasny status prawny. Tak wygląda dziś Sparta Konin. Po ponad 80 latach działalności najstarszy klub sportowy w mieście i jeden z najstarszych klubów piłkarskich w regionie przestaje istnieć.
Duma północy
Sparta Konin od zawsze związana była z północną częścią Konina, z Gosławicami i Łężynem. Jest klubem na wskroś lokalnym, a w ostatnich kilkudziesięciu latach - wręcz klubem rodzinnym. Szczególnie zaangażowana w niego była rodzina Pingotów z Markiem Pingotem na czele, wieloletnim prezesem klubu. W lutym 2017 roku stery w Sparcie objął jednak Szymon Salzman. Energiczny, z pomysłami, były sędzia piłkarski i ojciec jednego z młodych piłkarzy trenujących w Sparcie. Miał być odpowiedzią na wyzwania czekające klub.
Już wcześniej Spartę dotknęły bowiem problemy finansowe. W marcu 2014 roku, jeszcze za czasów prezesa Pingota, klub wycofał z rozgrywek drużynę seniorów. Trzy lata później, gdy prezesem zostawał Salzman, Sparta była już w o wiele stabilniejszej sytuacji finansowej. Zwiększyła się dotacja z miasta, główna składowa budżetu. W 2017 roku Sparta miała do dyspozycji z tego źródła ponad 100 tys. zł. Podobne kwoty otrzymywała również w kolejnych latach.
Po zaledwie kilku miesiącach prezesury Salzmana w klubie reaktywowana zostaje drużyna seniorów. Plany są ambitne - Sparta ma szybko awansować do wyższych lig, a prezes chce przywrócić jej świetność z lat ubiegłych. - Myślę, że można powiedzieć, że Sparta się odrodziła. Na nasze treningi przychodzi około 40 zawodników drużyny seniorskiej. To cieszy i pozwala optymistycznie patrzeć na rok 2018. Cele, które sobie stawiamy, to na pewno zdobycie pierwszego miejsca w B-klasie i awans. Chcielibyśmy powrócić do czasów, w których Sparta Konin występowała na arenach IV-ligowych - przedstawiał swoje plany w rozmowie z naszym portalem w styczniu 2018 roku prezes Szymon Salzman.
Zamiast pucharów wyroki sądów
Co się stało, że te ambitne plany zostały tak boleśnie zweryfikowane? Rozmawiam o tym z ówczesnymi działaczami, trenerami i piłkarzami. Żaden z nich nie chce oficjalnie zabrać głosu. - Nikt się nie chce wypowiadać, bo tak naprawdę każdy wie, że trochę jest tej winy w nas wszystkich, że do tego dopuściliśmy - mówi mi jeden z nich. Jednocześnie jednak wysuwają szereg zarzutów wobec prezesa Szymona Salzmana.
Najpoważniejsze są te dotyczące finansów. Klub do dziś nie rozliczył się z dostawcami sprzętu sportowego, firmami transportowymi, byłymi trenerami i zawodnikami. W środowisku osób związanych ze Spartą krążą pogłoski o 100, a nawet 140 tys. długów. To praktycznie roczny budżet klubu. Udało mi się dotrzeć do dziesięciu wierzycieli Sparty i potwierdzić kwotę w granicach 50 tys. zł. Część z tych długów próbują ze stowarzyszenia egzekwować już komornicy. Nakaz zapłaty z Sądu Rejonowego w Koninie uzyskał np. przedsiębiorca z Pucka, który organizował w 2018 roku obóz sportowy dla jednej z drużyn młodzieżowych Sparty. Drugi, z Głuchołaz, rozważa zgłoszenie sprawy na policję. Na organizację obozów pieniądze zbierane były bowiem od rodziców młodych piłkarzy. Środki tylko częściowo trafiły z kasy klubu do właścicieli ośrodków.
Poważne problemy miały zacząć się w drugiej połowie 2018 roku, po awansie do A-klasy. To równocześnie, sportowo, najlepszy okres Sparty w ostatnich trzech latach. W klubie funkcjonuje nie tylko drużyna seniorów, ale również osiem grup młodzieżowych. Sparta współpracuje też z przedszkolami. Wkrótce potem to wszystko zaczyna się sypać - kolejni zawodnicy drużyn młodzieżowych rozchodzą się po okolicznych klubach. W bieżącym sezonie w rozgrywkach uczestniczy już tylko jedna grupa młodzieżowa. Ci, którzy odeszli, grają dziś w Ślesinie, Licheniu Starym, czy Kleczewie. Nie zgadzając się z polityką klubu rezygnują również trenerzy. Część z nich później zgłasza nieprawidłowości do Państwowej Inspekcji Pracy.
Moi rozmówcy za tę sytuację obwiniają Szymona Salzmana. Wskazują, swoim zdaniem, absurdalne wydatki i problemy w komunikacji z prezesem, zarzucając mu, że klubem rządził praktycznie jednoosobowo.
Nie ma zarządu, nie ma klubu
Z tym stwierdzeniem prezes Szymon Salzman akurat się zgadza, choć interpretuje go nieco inaczej. Według niego klub prowadził sam, bo brakowało innych osób chętnych do działania. Przyznaje, że Sparta popadła w problemy finansowe. Nie podaje konkretnej kwoty zadłużenia. - Żebym miał normalne warunki do prowadzenia klubu uczciwie wyliczałem, że potrzebuję 147 tys. zł. - mówi.