Bez cholery nie byłoby dzisiaj wielkiego sanktuarium w Licheniu
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA
Obraz wisiał tak przez cztery następne lata, nie budząc jednak większego zainteresowania. Kiedy Tomasz zmarł w 1848 roku, jedyną osobą, która o nim pamiętała, był 61-letni wtedy pasterz Mikołaj Sikacz z Grąblina. Piszę Sikacz a nie Sikatka, jak dzisiaj się go powszechnie nazywa, ponieważ pod takim nazwiskiem został zapisany w księgach parafialnych zarówno przy okazji chrztu jak i zgonu. Sikatka to zapewne późniejsza modyfikacja jego nazwiska, przeprowadzona dla przydania powagi objawieniom, o których mówił.
Ludzie padać będą jak muchy
Bo po dwóch latach opiekowania się grąblińskim obrazem Mikołaj Sikacz zaczął opowiadać sąsiadom, że ukazuje mu się Matka Boska i nawołuje ludzi do poprawy. Jak zeznała w 1966 roku 82-letnia Maria Lusztyk, która słyszała o tym od swojego dziadka: „Matka Boża zasmucona mówiła: Lud się zepsuł w całej okolicy, błagam syna by nie karał, ale już nie mogę utrzymać jego ręki. Jeśli ludzie się nie poprawią i pokutować nie będą, przyjdzie straszna kara boża, ludzie padać będą jak muchy od zarazy”.
Mikołajowi jednak nie tylko nikt nie uwierzył, ale zaczęto nawet się z niego i jego słów naśmiewać. Treścią jego objawień zainteresowała się natomiast carska ochrana, zaniepokojona białym orłem na piersi Marii, który miał jakoby symbolizować odrodzenie Polski. Mężczyzna trafił do więzienia w Koninie i opuścił je dopiero po wystawieniu przez lekarza zaświadczenia, że jest psychicznie chory.
Chorzy krzyczą głosem ochrypłym
Wszystko się zmieniło w 1852 roku, kiedy w zaborze rosyjskim wybuchła straszliwa epidemia. „W roku bieżącym choroba cholerą zwana bardzo gwałtownie okazywała się w wielu miejscach kraju, w niektórych nawet miastach, jak np. w Kaliszu, Koninie, Tuliszkowie i Rychwale wydziesiątkowała mieszkańców. W parafii Licheń, gdzie jeszcze nigdy nie postała, w tym roku zjawiła się i zabrała około 30 ofiar. W całym zaś kraju podług doniesień urzędowych umarło na tę epidemię 45 000 osób”. – zapisał ówczesny proboszcz licheńskiej parafii ksiądz Florian Kosiński. W samym Koninie bakterią przecinkowca cholery zaraziło się wtedy ponad pół tysiąca mieszkańców, z czego zmarło aż 318 osób.