Technikum zaczęli z Cyrankiewiczem, ale bez... minispódniczek
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA
A podpaść można było również za brak uczniowskiej czapki w kolorze brązowym, z zielonym otokiem wyróżniającym elektryków, oraz tarczy szkolnej, przyszytej do rękawa. Na załączonym zdjęciu Zbigniewa Podemskiego przy tablicy (fot. 1) widać – oprócz przepisowej krótkiej fryzury i kapci na nogach - tarczę szkolną, która musiała być naprawdę przyszyta, a nie tylko przypięta szpilką czy agrafką. Dyrektor nie pozwalał też – ku żalowi kolegów – nosić dziewczętom spodni ani minispódniczek. Aleksander Kozłowski był zresztą postrachem nie tylko nastolatków, bo i nauczyciela potrafił publicznie zbesztać, nawet w obecności uczniów.
Cyrankiewicz razy dwa
Józef Cyrankiewicz przyjechał do Konina w październiku 1965 roku na uroczystość odstawienia do elektrowni pierwszego węgla z odkrywki Kazimierz (fot. 2), odwiedził przy okazji budowę huty aluminium, a na koniec władze miasta pochwaliły się premierowi nowym gmachem Technikum Mechaniczno-Elektrycznego przy Alejach 1 Maja (fot. 3-5).
Budynek stał już wprawdzie od roku, ale dla Konina to było wielkie wydarzenie, bo dopiero od kilku lat w mieście funkcjonowały dwie szkoły średnie o profilu technicznym (drugą było Technikum Górnicze). Tymczasem prężnie rozwijający się przemysł na gwałt poszukiwał ludzi wykształconych. Jak wielki był ich niedobór niech posłuży przykład huty aluminium, gdzie osoba z maturą liceum ogólnokształcącego niemal automatycznie otrzymywała stanowisko mistrza na uruchamianej w lipcu 1966 roku elektrolizie. Na której to uroczystości premier też był zresztą obecny (fot. 6). Po raz drugi w ciągu niespełna roku! (Więcej na ten temat można przeczytać w artykule: „Po otwarciu huty znaleźli premiera Cyrankiewicza pod zbożem”)
Premier przyszedł Alejami
Wizyta premiera była oczywiście dla wszystkich wielkim wydarzeniem, ale na pierwszakach, którzy dopiero aklimatyzowali się w nowej szkole, wywarła wrażenie szczególne. Jednak Andrzej Janicki zapamiętał z tego dnia niewiele, bo też i niewiele widział.
– Ustawili nas przed szkołą, żebyśmy powitali premiera, który w towarzystwie tłumu oficjeli szedł Alejami 1 Maja i całe towarzystwo weszło głównym wejściem do szkolnej świetlicy. Dopiero wieczorem obejrzeliśmy migawki w Dzienniku Telewizyjnym na telewizorze w świetlicy internatu!
Bo Andrzej Janicki jak większość uczniów, którzy nie mieszkali w Koninie, dostał miejsce w przyszkolnym internacie (fot. 7-8). Oprócz spania uczniowie mieli tam zapewnione pełne wyżywienie oraz rozrywkę.
Dziękujemy za Twoją obecność. Obserwuj nas w Wiadomościach Google, aby być na bieżąco.