Podczas powodzi Konin wyglądał jak ogromne bezkresne jezioro
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA
Wylew był tak nagły, że mieszkańcy tych dzielnic nie zdążyli wynieść nawet najpotrzebniejszych rzeczy. (...) Centrum miasta chwilowo zostało odcięte od przedmieść, aby przywrócić natychmiast komunikację pieszą władze zarządziły przewóz przez Wartę łodzią rządową, a na ulicy 3-go Maja urządzono most prowizoryczny na wozach”.
Warta wróciła na stare miejsce
Żeby dobrze zrozumieć, co się wówczas stało, trzeba przynajmniej podjąć próbę opisania rzeźby terenu ówczesnego Konina. Przed wiekami miasto znajdowało się na wyspie, czego pozostałością były na początku ubiegłego stulecia resztki starorzecza, przecinające ulicę 3 Maja w miejscu dzisiejszych ulic Szarych Szeregów i Żwirki i Wigury. Kiedyś nosiła ona nazwę Nowa Grobla, co odzwierciedlało sposób jej powstania. A dla zapewnienia przepływu wody na drugą stronę grobli i zapobieżenia jej przerwania w dwóch wspomnianych wyżej miejscach spinały ją mosty. Doskonale widać to na rosyjskiej mapie z 1916 roku (il. 34), na której starorzecze zaznaczono na czerwono.
Nie udało się znaleźć mapy z 1924 roku, ale jest jedenaście lat późniejsza (il. 35), na której widać, że ze starorzecza pozostały już tylko niewielkie – zaznaczone na niebiesko – resztki wody. Stało się tak dlatego, że rozbudowa Konina polegała przede wszystkim na wydzieraniu terenów rzece. I właśnie poprzez starorzecza wlewała się w 1924 roku woda do miasta.
Most się zagiął
W tym samym czasie sporo działo się też przy moście, gdzie zgromadził się niemały tłumek mieszkańców Konina, komentujących na bieżąco zmagania drewnianej konstrukcji z żywiołem. Jak zanotował dziennikarz: „Napierająca fala ludzi parła do mostu, łamiąc jak kra, stawiane im przeszkody z policji i wojska. Mówiono głośno, radzono, doradzano, pouczano, wskazywano i krytykowano wszystko i wszystkich a gwar ludzi mieszał się z szumem i rykiem spienionej i najeżonej krami rzeki. Kiedyż ten most runie? Zadługo czekać na dojmującem zimnie. A most opierał się, trzeszczał, trząsł i... stał”.
Aż wreszcie już po zapadnięciu ciemności olbrzymia kra „uderzyła pod kątem na izbice od strony Syndykatu Rolniczego, które zaczęły się chwiać. Uniosły się w górę i pod naporem kry w położeniu poziomem runęły na most. Dwie z nich oparły się o pale mostowe, dwie zaś przeszły pod mostem, szerząc zniszczenie wśród wiązania słabego mostu. Most na długości dwóch przęseł zagiął się. Około godz. 11 w nocy osłabione przęsła mostowe runęły i popłynęły z prądem”.
Ciąg dalszy w następnym tekście z cyklu Konińskie Wspomnienia.
Robert Olejnik
Przy pracy nad tekstem korzystałem z publikacji „Wspomnienia konińskiego adwokata” i „Stary Konin” księgarni MAWI (stąd mam też zdjęcie z 1924 roku) oraz „Nadwarciańskie gawędy” i „Gadułki koninian” Zygmunta Kowalczykiewicza, wydane przez Setidavę. Dziękuję również Piotrowi Rybczyńskiemu, kierownikowi konińskiego oddziału Archiwum Państwowego w Poznaniu, który służył mi swoją wiedzą o topografii przedwojennego Konina.