Skocz do zawartości

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościKiedy Wisła zalewała Konin, a po topielcu zostały tylko spodnie

Kiedy Wisła zalewała Konin, a po topielcu zostały tylko spodnie

KONIŃSKIE WSPOMNIENIA

Dodano:
Kiedy Wisła zalewała Konin, a po topielcu zostały tylko spodnie

Sytuacja na Słupeckim przedmieściu wydawała się opanowana, ale popularność zdobywał pogląd, że jednak bezpieczniej będzie w Wilkowie a jeszcze lepiej w okolicach dworca kolejowego w Czarkowie, skąd - gdyby poziom wody nadal rósł - łatwo można się było wycofać w stronę Karpat.

Woda podmywa miasto

Tutaj autor relacji głęboko musiał chyba zaczerpnąć z atmosfery opowiadań Marka Twaina, o czym świadczą przytaczane dalej tematy dyskusji. Wobec niemożności uzgodnienia nowej lokalizacji miasta, zgromadzeni nad brzegiem Warty koninianie zaczęli bowiem rozważać budowę arki. Podobno „znany w mieście geolog orzekł, że woda podmywa miasto i trudno przewidzieć dzień i godzinę, kiedy zamiast Konina ujrzymy wspaniałe bezdenne jezioro. (...) Wzorem dla arki służyć miał przepływający dom, w którym przy zapalonej lampie grano w preferansa. Domku nie zatrzymano za radą światłych i doświadczonych ludzi, którzy byli zdania, aby gry płynącym nie przerywać”.

Wszystkie te dyskusje przerwało opadanie wody, a na krótko jedynie przywróciło znalezienie spodni, o których nie wiadomo było, czy „pozostały na drzewie po topielcu, który rzekomo przed zatonięciem dwa dni krzyczał o ratunek, co potwierdzili posiadacze lornetek, czy też powieszone były przypadkowo, może dla wysuszenia, jak stwierdzili amatorowie sportu wodnego, którzy po spłynięciu kry i opadnięciu wody natychmiast udali się na miejsce wypadku. Ktoś bystrzejszy twierdził, że trup musiał się widocznie wytrząsnąć ze spodni. Spodnie same pozostały tajemnicze, milczące...”.

Wywołać zamęt

Kto dyskutował o Wiśle pod Koninem i konieczności przeniesienia miasta, mógł się uważać za szczęśliwca, duża bowiem część koninian walczyła o swój dobytek i mieszkania, zalane wodą na ponad metr. W swojej relacji z akcji ratunkowej reporter Głosu pochwalił służbę drogową, „która usilnie pracowała z całą energją i z narażeniem własnego życia”, i której „obronę i ocalenie mostu czarkowskiego i większej części mostu na Warcie zawdzięczać należy.”

Dalej jednak stwierdził, że „w chwili pełnej grozy Konińska Straż Ogniowa i Towarzystwo Wioślarskie jako organizacje nie stanęły na wysokości zadania i wykazały swą niezdarność, za wyjątkiem kilku członków tych korporacji, którzy w zrozumieniu groźnej sytuacji nieśli pomoc ofiarom klęski”. Dodał jeszcze, że „należy napiętnować wystąpienie pewnej jednostki, o bardzo wygórowanych aspiracjach, która swym warcholskim postępowaniem, pod wpływem alkoholu, korzystając z ogólnego zdenerwowania, starała się wywołać zamęt wśród tłumów publiczności”. O ile jednak udział w akcji ratowniczej Towarzystwa Wioślarskiego (TW) będziemy mogli opisać, to o owej warcholskiej jednostce i szczegółach jej nagannego zachowania autor Głosu Konińskiego niczego więcej już nie napisał.

Ludzie mieli siedzieć na drzewach

W odpowiedzi na zarzuty Głosu zarząd TW wysłał do redakcji pismo, w którym nazwał ich formułowanie „rzeczą nieetyczną i godną napiętnowania”. Panowie wyjaśnili w nim również, że w akcji ratunkowej brała początkowo udział tylko jedna łódź Towarzystwa, ponieważ dwie pozostały były akurat u naprawy.

Kiedy Wisła zalewała Konin, a po topielcu zostały tylko spodnie
Kiedy Wisła zalewała Konin, a po topielcu zostały tylko spodnie
Kiedy Wisła zalewała Konin, a po topielcu zostały tylko spodnie
Kiedy Wisła zalewała Konin, a po topielcu zostały tylko spodnie
Czytaj więcej na temat:Konińskie Wspomnienia, powódź 1924 r.
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole