Dworcowa miała się zaczynać na wzgórzu, dwieście metrów dalej
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA
W tej sytuacji członkom Sejmiku nie pozostało nic innego, jak jednogłośnie zaakceptować przedłożony im projekt. Na sali było ich 26 a uchwała nosi nr 102. Jak doszło do tego, że również projekt korzystniejszy dla użytkowników mógł otrzymać państwowe dofinansowanie? Tego się zapewne już nigdy nie dowiemy i możemy na ten temat snuć jedynie domysły. Na przykład taki, że starania kierownika wydziału drogowego Władysława Piestrzyńskiego mógł wesprzeć jego brat Eugeniusz. W jaki sposób? Otóż pułkownik Eugeniusz Piestrzyński był osobistym lekarzem marszałka Józefa Piłsudskiego i towarzyszył mu również podczas wizyty w Koninie.
Rozkopuje się wzgórza
Cztery miesiące po podjęciu decyzji o budowie ulicy Dworcowej w Głosie Konińskim opublikowano pierwszy rozkład jazdy pociągów pasażerskich, jednak budowę drogi rozpoczęto dopiero w połowie 1926 roku. Wiemy o tym z relacji, zamieszczonej 16 sierpnia w... Robotniku, wychodzącym w Warszawie organie Polskiej Partii Socjalistycznej. Artykuł traktuje o zbyt niskich wynagrodzeniach i nieodpowiednich warunkach pracy, ale dla nas najbardziej istotne są dzisiaj informacje o samej inwestycji: „W Koninie przed paroma tygodniami Sejmik rozpoczął budowę nowej drogi do stacji. Rozkopuje się wzgórza, przewozi ziemię na niskie tereny”.
O jakich wzgórzach mowa? Otóż w miejscu, gdzie znajduje się obecnie wschodni pas ulicy Dworcowej opadało łagodnie wzniesienie. To samo, którego krawędź widzimy dzisiaj prawie pięćdziesiąt metrów dalej, na drugim końcu skweru przed Konińskim Domem Kultury. Jeszcze w latach siedemdziesiątych, przed rozebraniem baraków na rogu Dworcowej i Alei 1 Maja, wschodni chodnik ulicy Dworcowej biegł wzdłuż wysokiej skarpy, która powstała po wybraniu ziemi pod ulicę. Pokazują to zdjęcia tychże baraków (fot. 5-7) oraz zrobiona w miejscu, gdzie dzisiaj stoi hotel Konin, fotografia pani Kędzierskiej z synami i bratem (fot. 8), w której tle, na lewo od mężczyzny (fot. 9), widać po drugiej stronie ulicy Dworcowej wspomnianą skarpę.
Podwyższali szosę Strzałkowską
Dzisiaj taki wykop pod drogę zostałby zrobiony przez koparkę w ciągu kilku dni. Sto lat temu tę samą pracę mozolnie wykonywało trzydziestu ośmiu robotników. W odpowiedzi na publikację warszawskiego dziennika autor Głosu Konińskiego napisał, że ich praca polegała „na wywożeniu ziemi lorkami ze skopanej góry w celu podniesienia poziomu drogi na przestrzeni około 500 metrów”. Z tego samego artykułu konińskiego reportera wynika, że „przy każdym wózku (lorce) jest zatrudnionych 3 robotników, z których jeden robotnik kopie ziemię, dwóch zaś nakłada na wózki i z takową zjeżdża po spadzistej drodze”. Drogą, na którą wywożono ową ziemię. była zapewne szosa Strzałkowska, czyli dzisiejsza ulicy Poznańska. Dla zobrazowania odległości, jakie musieli pokonywać z ciężkim ładunkiem robotnicy, dodam, że od dzisiejszego skrzyżowania Dworcowej z Poznańską do ulicy Kleczewskiej jest czterysta metrów, a do skrzyżowania z Przemysłową – dwieście.
Jeśli wierzyć dziennikarzowi Głosu, opisywany strajk robotników „na drugi dzień został zlikwidowany i robotnicy sami, widząc niesłuszność swych żądań, przystąpili do pracy”. Wiarygodność tej relacji odbiera bowiem wprost nieprawdziwe stwierdzenie konińskiego autora, że „roboty, o których mowa, są prowadzone przez Sejmik Powiatowy jedynie w celu zatrudnienia bezrobotnych i dania im możności egzystencji”.