Skocz do zawartości

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościTęsknoty za brykietownią

Tęsknoty za brykietownią

Dodano: , Żródło: Kurier Koniński
Tęsknoty za brykietownią

Czterdzieści lat temu Franz Werner, który kierował budową marantowskiej brykietowni, wybrał się w sentymentalną podróż do Konina. Dowiedzieliśmy się o tym od Wandy Andrzejewskiej, która podczas wojny pracowała w stołówce, kierowanej przez Elizabeth Werner, żonę Franza.

- Ale choć Niemka patrzyła mi na ręce, od czasu do czasu udawało mi się ją oszukać. Co tydzień przeglądałyśmy zapasy mięsa w słoikach (bo oni zawsze szykowali się na wojnę) i co się zepsuło, Niemka kazała wyrzucać. Na dwa, trzy dni przed takim przeglądem schodziłam do spiżarni i popuszczałam zamknięcie na kilku słoikach. Jak Wernerowa odłożyła je na bok, to wyrzucałam zawartość do... kotła z jedzeniem dla polskich robotników.  „Chłopaki, dzisiaj macie lepszy obiad” mówiłam wtedy, chociaż każdy z nich mógłby być co najmniej moim ojcem. „A coś tam, córuchna, dzisiaj uwarzyła” pytali. Zapamiętałam tylko jednego z nich – męża pani Janki Bąkowskiej.

Wernerowie pomogli

Wernerowie zapisali się w pamięci Wandy Andrzejewskiej jako ludzie dobrzy. - Nikt, kto u nich pracował, krzywdy nie miał: jedzenia nam Niemka nie wydzielała, więc głodni nie chodziliśmy. Płacili nam też za pracę, ja miałam markę dwadzieścia na tydzień, a siostra, która do pracy została skierowana przez arbeitsamt, dostawała marne fenigi. Wernerowa pomogła mi też, kiedy tata wrócił chory z obozu pracy w Warszawie. Na drugi dzień późnym wieczorem dostał ataku cukrzycy. Pobiegłam po pomoc do lekarki, folksdojczki nazwiskiem Tukacz, która mieszkała naprzeciwko kantyny w domu po Kolczyńskich (ich też wysiedlono), i poprosiłam, żeby przyszła do tatusia. Ona, że nie przyjdzie. Poszłam więc na drugą stronę ulicy do Wernerowej. Płaszcz zarzuciła na nocną koszulę i załomotała pięścią w okno Tukaczowej, że ma iść natychmiast. Wtedy dopiero lekarka poszła, ale całą drogę się do mnie nie odezwała. Dała zastrzyk i powiedziała, że jak w ciągu trzydziestu minut tata nie odzyska przytomności, to jest zgon. I tak było - tatuś zmarł 20 stycznia 1944 roku.

Innym razem znów zdarzyło się, że wyrostki z Hitlerjugend pobiły jednego z Polaków, który przyjechał z Łodzi, a mieszkał u pani Wałęsowej w Niesłuszu. - Podobno nie ukłonił się, kiedy ich mijał, to z tego szeregu wyleciało z pięciu i tak go skatowali strasznie. To Niemka moja kazała go zabrać na posesję i obmyć i tak nad nim chodziła... Naprawdę, człowiek o dobrym sercu, mimo że Niemka.

Dachau za radio

Ale bywało różnie. Pani Wiśniewska często prosiła Wandę, żeby posłuchała w radiu w kantorku Elizabeth Werner najświeższych wiadomości z frontu. Któregoś razu Niemka ją na tym przyłapała i ostrzegła surowo: „Wanda, uważaj, żadnych Rosjan”. W tym przypadku skończyło się na upomnieniu, ale niewiele brakowało, żeby podobny występek skończył się tragicznie dla jednego z Polaków. - Placowym był pan Kasprzak ze starego Konina, który sprzątał u Niemców, co budowali komin – wspomina Wanda Andrzejewska. – Kiedy tamci byli w pracy, słuchał czasem polskich rozgłośni i potem na placu opowiadał pozostałym Polakom, co usłyszał i Niemcy go na tym przyłapali. Usłyszałam w kantynie, że chcą go wywieźć do Dachau, a że znałam pana Kasprzaka, bo pracował z moim tatą przy budowie mostu w Laskówcu, powiedziałam do Wernerowej, że Kasprzak ma coś z głową i że on na pewno nie zrobił tego świadomie. Werner zdecydował, że Kasprzak zostanie na placu, tylko już nie będzie sprzątał mieszkań. Ale przez jakiś czas przyglądali mu się nieufnie.

Z Hitlerem w bucie

Miała też Wanda Andrzejewska niebezpieczną przygodę z pocztówką, na której była podobizna Adolfa Hitlera. - Kiedy w bucie zrobiła mi się dziura, zatkałam ją tą pocztówką. Jak buty znów mi przemokły, oddałam je do naprawy zastępcy Franza Wernera, sztygarowi Bruno Lattowi, który był również szewcem i po godzinach pracy reperował obuwie – wspomina Wanda Andrzejewska. – Dopiero jak poszłam do niego odebrać but i on mnie zapytał, czy wiem, kim jest dla nich Adolf Hitler, uświadomiłam sobie, że tam była ta pocztówka. Wyjął ją z buta i pokazał rozmazaną głowę Hitlera.

Tęsknoty za brykietownią
Tęsknoty za brykietownią
Tęsknoty za brykietownią
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole