Skocz do zawartości

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościBitwa pod Koninem

Bitwa pod Koninem

Dodano: , Żródło: LM.pl
Bitwa pod Koninem

Konin zapisał się w kronikach pierwszej wojny światowej raczej przez przypadek i niezbyt dużymi literami. Po incydencie sprzed stu lat, nazwanym przez Prusaków pompatycznie bitwą o Konin, pozostał nam jednak trwały ślad: cmentarz wojenny kryjący ciała żołnierzy dwóch armii, wśród których nie brakowało Polaków walczących przeciwko sobie w mundurach zaborczych państw.

Podpalenie owych zabudowań miało być karą dla mieszkańców Konina za wcześniejszy incydent, kiedy dowódca niemieckiego patrolu, który zatrzymał się przed spalonym, przez wycofujących się Rosjan, mostem od jego północnej strony, został postrzelony w pachwinę śrutem z fuzji. Niemcy uznali, że taką bronią mógł się posłużyć tylko cywil, z czego wyciągnęli wniosek, że niemieckiego oficera ranił jakiś mieszkaniec Konina. Tymczasem - jak się później okazało - sprawcą był jeden z Kozaków, który „z okna mieszkania lekarza powiatowego na pierwszym piętrze kamienicy przy spalonym moście miał doskonały widok do ostrzału przeciwległego brzegu rzeki, zdjął ze ściany nabitą fuzję wymienionego lekarza i dla kawału wypalił do oficera niemieckiego prowadzącego patrol”.

Kozacy sięgali nogami ulicy

Po wycofaniu się Rosjan, którzy spalili za sobą most na Warcie, do Konina przybył „duży oddział niemieckiego Landsturmu, złożony ze starszych roczników, w większości Polaków z pobliskich powiatów poznańskich. Ich stosunek do mieszkańców był nie tylko poprawny, ale nawet do ludności polskiej wprost przyjacielski.”

Koninianie zajęli się spokojnie swoimi sprawami i tak to trwało aż do 9 listopada rano, kiedy po przebudzeniu stwierdzili, że Landsturmu już nie ma. Za to „przed obiadem z trzech stron do miasta wpadły silne patrole dragonów rosyjskich, a za nimi liczny oddział kawalerii. Wkrótce ze wschodu, szosą Kolską, rozpoczął się w szybkim tempie przejazd przez miasto całej dywizji kozackiej kawalerii z dywizjonem lekkiej artylerii w kierunku mostu (odbudowanego przez Niemców - dop. red.) na Warcie.”

Wincenty Grętkiewicz bardzo plastycznie opisał ów przejazd, który oglądał zapewne z okien domu rodzinnego, znajdującego się przy ulicy Długiej (dzisiaj 3 Maja), kilkadziesiąt metrów od jej skrzyżowania z traktami Kolskim i Zagórowskim (dzisiaj ulice Kolska i Dąbrowskiego): „Kozacy, prawie wszyscy słusznego wzrostu, przejeżdżali przez miasto na małych konikach w pełnym uzbrojeniu oraz w sprawnych szykach pułkowych. Wprost wierzyć się nie chciało, że tak małe konie mogą znieść ciężar takich wielkoludów i do tego tak żwawo przebiegać ulice miasta. Były wypadki, że wielkiemu Kozakowi niewiele brakowało, aby mógł nogami sięgnąć powierzchni ulicy. Ten imponujący przejazd trwał prawie godzinę i cała dywizja kawalerii wraz z dywizjonem artylerii przejechała przez prowizoryczny most na Warcie, zdążając na północ w kierunku wsi Czarków.”

Cztery roty

Do mieszkańców Konina docierały też coraz głośniejsze odgłosy karabinowych wystrzałów, co znaczyło, że walki zbliżają się do miasta. Niespełna godzinę po przejeździe kozackiej kawalerii z południa na północ, na most wbiegł od północy batalion piechoty rosyjskiej, „przynaglany przez dowódców kompanii, którzy na koniach jechali na ich czele. Biedni żołnierze, zmęczeni i spoceni morderczym marszem, prowadzeni byli przez swych dowódców na zachodnie i południowe przedmieścia miasta, aby powstrzymać nacierające oddziały piechoty niemieckiej.”

Bitwa pod Koninem
Bitwa pod Koninem
Bitwa pod Koninem
Bitwa pod Koninem
Bitwa5
Bitwa6
Bitwa7
Bitwa8
Przeczytaj również:Bili się sto lat temu
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole