Nowy początek: 2 lutego 1945 r.
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA
Ignacy Tłoczek ze Stanisławem Kozłowskim i towarzyszącymi im osobami nie dotarli tak daleko, bo już na wysokości drogi, wiodącej do zabudowań folwarcznych, skręcili w lewo, w stronę ustawionych w podkowę kopalnianych warsztatów. Baraki warsztatów, w których naprawiano koparki oraz lokomotywy i wagoniki, służące do odwożenia nadkładu, były jedynymi w tym miejscu zabudowaniami. Na drodze piechurów nie stały - co zrozumiałe - ani Przedszkole nr 11, ani korty tenisowe, ani żadne inne budynki (fot. nr 2). Jeśli nie liczyć górującej nad wsią wieży kościoła, po ich prawej stronie widać było jedynie w oddali budynek dyrekcji kopalni, którą Niemcy zainstalowali w wybudowanej tuż przed wojną morzysławskiej szkole, podniesionej później o jedno piętro i rozbudowanej o dwa skrzydła. Za nim dopiero majaczyły pozostałe zabudowania Morzysławia.
Niczym szkielety dinozaurów
Kiedy przybysze dotarli nad południowo-zachodnią krawędź odkrywki, która znajdowała się mniej więcej tam, gdzie dzisiaj zaczyna się od strony kortów pokopalniany zbiornik wodny (il. nr 3 pokazuje mniej więcej zasięg pierwszego pola wydobywczego odkrywki Morzysław, które zdążyli zagospodarować Niemcy), zobaczyli „kadłuby trzech koparek ugrzęzłe w podkładach brunatnego węgla”. Ignacy Tłoczek napisał dalej w swych wspomnieniach, że owe maszyny „przysypane świeżym śniegiem sterczały w zalewiskach jak szkielety dinozaurów”. I jeszcze: „Kopalnia odkrywkowa w Morzysławiu poryta wyrobiskami, zagłębionymi do kilkunastu metrów, zalanymi wodą podsiąkającą z gruntu, zamarła w bezruchu”.
Ten widok musiał wtedy wywrzeć spore wrażenie na nowym szefie konińskiego zakładu górniczego, skoro nawet po wielu latach wspomnienie tej chwili wciąż przypominało ówczesne obawy: „Pan Jeske wyraził pogląd, że przejęcie zakładu, zabezpieczenie obiektów i odwodnienie kopalni jest sprawą naglącą. Nic więcej nie umiał nam powiedzieć, nie dał żadnych wskazówek. Pomyślałem sobie z westchnieniem żalu - o ileż zasobniej Izabela Kastylska wyposażyła Krzysztofa Kolumba w podróż na odkrycie Nowego Świata.”
Pogrążały maszyny i nadzieje
Obawy były o tyle zasadne, że żaden z nowych dyrektorów kopalni o wydobywaniu węgla brunatnego nie miał bladego nawet pojęcia, choć - jak napisał później we wspomnieniach Ignacy Tłoczek - podczas pracy w Kreisbauamcie jego zastępca „jakby w natchnionym przeczuciu pogłębiał wiedzę z dziedziny organizacji przemysłu”.
Dziękujemy za Twoją obecność. Obserwuj nas w Wiadomościach Google, aby być na bieżąco.